Był ciepły, letni poranek. Jak zwykle zaraz po śniadaniu wyszedłem do ogrodu. Ale dziś nie było tam zwyczajnie. Drzewa stały się bardziej zielone a kwiaty jeszcze bardziej kolorowe. Poczułem się dziwnie. Nagle okazało się, że cały ogród lata w powietrzu! Drzewa i kwiaty wraz z ziemią uniosły się, robiąc w ten sposób niezwykłą dżunglę. Śmieci i zanieczyszczenia zmieniły się w świeże, miętowe powietrze. Światło stało się niebieskie a muchy w żywe, przezroczyste I świecące na żółto ważki z pięknymi skrzydłami. Było pięknie, w takim miejscu zawsze chciałem być. Kiedy tak spacerowałem zauważyłem,
że przechodzę do innej części ,gdzie ważki już świecą na niebiesko a niebo zrobiło się zielone. Zaczęło się robić wilgotno, ciepło i przyjemnie. Słońca nadal nie było widać ale zielone niebo świeciło idealnie, czyli tak, że nie było zbyt ciemno, ani zbyt jasno. Usłyszałem trójwymiarową muzykę dżungli i wraz z nią powietrze, które pachniało poranną rosą. I faktycznie, z wilgoci stworzyła się poranna rosa, która osadziła się na dużych liściach (w razie czego trawy nie było, tylko był piasek!). Nagle drzewa się zniżyły do 2 metrów wysokości, ponieważ na początku miały 70 metrów wysokości maksymalnie. Zrobiło się też gęściej, przyjemniej, a zza lian było widoczne światełko. Gdy pokonałem liany okazało się, że to był kryształ, mieniący się wszystkimi kolorami tęczy. Powiedział mi, że jeśli ja go wezmę, to może zrobić moją rodzinę niezniszczalną i ułatwić jej życie. I rzeczywiście, kiedy go wziąłem to w tym samym czasie zaatakował mnie straszny potwór, który jako skórę miał błoto, 5 par oczu i 18 rąk. Miał też 6 nóg. I kiedy on mnie atakował, to ja go pokonałem jednym uderzeniem pięścią w brzuch. Został z niego tylko piasek. Po walce nie miałem nawet sińca ani zadrapania. Przy walce, która trwała 15 minut nie poczułem żadnego bólu. Szedłem dalej. Poczułem zapach truskawki. Niebo zrobiło się czerwone a drzewa urosły na 5 metrów wysokości. Usłyszałem lekki szum wody. Gdy wyszedłem z zarośli zauważyłem piękny, niewielki strumyczek. Akurat chciało mi się pić, więc podszedłem do strumyczka i zanurzyłem moją butelkę, którą zawsze trzymam pod ręką. Wtedy wszystko stało się normalne. Zarośli się skurczyły do rozmiarów trawy. Wielkie liście zmieniły się w chwasty, a ważki w okropne muchy. Niebo pojaśniało i ujawniło się słońce. Świat stał się zwyczajny a mama wołała mnie na obiad. I wszystko skończyło się szczęśliwie. Chciałbym jeszcze raz przeżyć taką przygodę!
Milan Stanišić
Milan ma 9 lat. Uczęszcza do Szkoły Społecznej „Debinka” w Poznaniu. Mieszka w Puszczykowie. Ma siostrę Natalię. Jest współtwórcą szkolnego czasopisma „Dębowe uszko”