Kilkadziesiąt razy zmieniłem czyjeś życie – wywiad z Wiktorem Niedzickim

— Jest Pan absolwentem Wydziału Fizyki na Uniwersytecie Warszawskim. Na stronie internetowej pisze Pan: „Programy zrealizowane przez mnie poświęcone były przede wszystkim popularyzacji fizyki”. Jak to się zaczęło?

— Początków było kilka. Po pierwsze, poznałem dziewczynę, która była dyrygentem zespołu madrygalistów, w którym śpiewałem. Dziewczyna niebacznie zapytała, czym się zajmuję. „Spektroskopia molekularna” dla muzyka brzmiało strasznie. Musiałem to wyjaśnić w możliwie prosty sposób. Od 37 lat jesteśmy małżeństwem. Po drugie, innym znajomym muzykom też opowiadałem o swoich studiach. To była dobra szkoła popularyzacji. I wreszcie, w Instytucie Chemii Organicznej PAN, gdzie byłem na Studium Doktoranckim koleżanka powiedziała mi, że w Polskim Radiu poszukują kogoś o różnorodnych zainteresowaniach. Poszedłem dowiedzieć się, o co chodzi i… zostałem. Nagle wszystkie klocki zaczęły do siebie pasować. To było coś, czego szukałem. „Zachorowałem” na radio i na popularyzację wiedzy.
 
— Jak Pana zdaniem wygląda wiedza Polaków, studentów na temat fizyki? Czym powodowane jest takie a nie inne podejście do tej dziedziny nauki?

— Zwykle, już podczas pierwszego spotkania słyszę „Jak ja nie lubię fizyki”. Niestety, większość ludzi (studentów też) uważa fizykę za okropną, nudną i trudną. Większość uczyła się w szkole wyłącznie wzorów, praw i rozwiązywania zadań. Bardzo rzadko nauczyciele pokazują doświadczenia. Nie mają czasu na zaprezentowanie zjawisk. Muszą „przerabiać program”. A przecież fizyka jest piękna, czasem nawet zabawna lub zaskakująca, ale nigdy nie jest nudna. W miarę moich skromnych możliwości staram się pokazywać atrakcyjne zjawiska i ich praktyczne zastosowania w swoich programach.

niedzicki— Jak wygląda praca nad przygotowaniem popularnonaukowego programu radiowego lub telewizyjnego?

— W telewizji prawie wszystko już było. Ktoś, kiedyś pokazywał te zjawiska lub opracowania. Najważniejsze to pokazać naukę w taki sposób jakiego nikt jeszcze nie próbował. Nie mam problemu z wymyśleniem tematu programu. Potem chodzę, czasem całymi tygodniami i myślę jak zaprezentować dane zagadnienie. Gdzie będę nagrywał zdjęcia, kto robi coś ciekawego lub zupełnie nowego w tej dziedzinie. Wspaniałą przygodą są same nagrania. Bywa, że jadę na drugi koniec kraju po to, by zarejestrować 20 sekund jakiegoś doświadczenia. Czasem zbieram ujęcia filmowe nawet przez parę lat. Tak było z programem na temat wyładowań elektrycznych. 3 lata filmowałem burze, by uchwycić efektowne błyskawice. Razem z reżyserem, Tomaszem Drozdowiczem dyskutujemy o tym jak w sposób atrakcyjny „wprowadzić temat”, kto będzie moim partnerem(częściej partnerką) podczas prezentowania doświadczeń.
Kolejnym etapem jest montaż zgromadzonego materiału filmowego. Zwykle montaż jednego odcinka programu trwa około 40 godzin. Bywa, że znacznie dłużej. Jeszcze muzyki i lektora i całość jest gotowa.
Bardzo często w trakcie trwania zdjęć do jednego odcinka przygotowuję kilka(4-6) następnych tematów. Naukowcy są na ogół bardzo zajęci i muszę dostosować się do ich możliwości.

— Która z prac: w radio czy telewizji sprawia Panu więcej przyjemności?

— Moim zdaniem nie da się tego porównać. Radio jest sztuką intymną. Przypomina rozmowę z kimś miłym, kochanym, któremu można się zwierzyć z własnych fascynacji. Zwykle jest nieco czasu na swobodną rozmowę. Poza tym w studiu radiowym jestem sam lub z jednym dziennikarzem.
Telewizja to pokonywanie trudności, to fascynacja obrazem. To także współpraca z wieloma ludźmi z których część ma jakąś wizję końcowego tego produktu jakim jest program. Telewizja to także złożona technika, którą trzeba opanować, by ją swobodnie wykorzystać do swoich celów.
Nie ukrywam, że w obu mediach czuję się dobrze, ale wiele zależy od zespołu z którym się współpracuje.

— Jak wyglądały kulisty likwidacji, potem utrzymania programu „Laboratorium” w TVP1?niedzicki2

— Z mojego punktu widzenia nie było żadnych kulis. Od jesieni 2009 roku było wiadomo, że TVP ma problemy finansowe i zapowiadane były ograniczenia produkcji programów. Niestety, zwykle oszczędności zaczynają się od programów dla dzieci i programów edukacyjnych. Najpierw zapowiedziano zawieszenie „Laboratorium”(i innych produkcji) na 2 miesiące, a pod koniec stycznia 2010 r. zakomunikowano mi decyzję Dyrekcji TVP1 o likwidacji programu z braku środków finansowych. Tak jest do dziś (początek czerwca 2010). Pojawiła się firma, która jest gotowa produkować kolejne odcinki „Laboratorium” z pieniędzy unijnych. Potrzebna jest zgoda TVP1 i akceptacja scenariuszy. Na razie czekam na decyzję.

— „Tylko najwięksi zapaleńcy wśród przedsiębiorców chcą przeznaczać swoje pieniądze na badania w krajowych laboratoriach. Cóż, nasze laboratoria nie mają opinii „wylęgarni” nowych idei, pomysłów, wynalazków i technologii. Jeśli tak, to szkoda pieniędzy. I dlatego nakłady na badania ze strony polskich firm są znikome.„ — to słowa z Pana felietonu. W jaki sposób można usprawnić połączenie nauki z biznesem w naszym kraju?

— Na szczęście nie jestem ministrem nauki i nie muszę szukać recepty na uzdrowienie tej współpracy. Z mojego punktu widzenia nauka i naukowcy nie potrafią promować swoich prac i osiągnięć. Wielu potencjalnych „klientów” nawet nie wie, że mogliby wykorzystać gotowe prace. To pewnie dałoby się poprawić. Ja, w miarę swoich możliwości starałem się pokazywać w programach nowe rozwiązania, technologie czy wynalazki. Kilka z nich dzięki „Laboratorium” znalazło swoich odbiorców. Jest także druga strona medalu. Obowiązujący w kraju system oceny placówek naukowych zdecydowanie preferuje publikacje w czasopismach. Profesorowie publikują zatem, ile mogą. Pozornie jest znakomicie. Niestety, są to publikacje, a więc papier. Za mało jest wynalazków, konstrukcji, nowych materiałów i technologii, które mogłyby trafić do odbiorców.

— Co sądzi Pan o coraz większej popularności w Polsce tabloidów, serwisów społecznościowych oraz plotkarskich. Jak odbija się to nad zainteresowaniem czytelników dziedzinami popularnonaukowymi, rzetelnymi mediami?

— Ogromna popularność tych naprawdę masowych kanałów komunikacyjnych wynika z naszego lenistwa. Poważny artykuł wymaga skupienia i czasu. Krótka notatka, plotka, sensacja jest atrakcyjna, łatwa do przyswojenia i nie sprawia problemów. Sądzę jednak, że każde medium ma swoich własnych odbiorców. Czytelnik „Faktu” na ogół nie sięga po „Forum” i zapewne nawet nie wie, że istnieje „W świecie nauki”. I bardzo dobrze. Ja nie odrzucam z góry żadnego środka przekazu. O nauce pisałem kilka razy dla tabloidów, a także dla „Playboya”. Wszędzie można popularyzować wiedzę. Trzeba tylko chcieć. Ja chcę. Jeśli zwraca się do mnie redakcja radiowa, czy program „Kawa czy herbata” nigdy nie odmawiam. A nuż któryś z odbiorców zainteresuje się tematem i podejmie naukę w danej dziedzinie. Kilkadziesiąt razy w życiu otrzymałem list, że w taki sposób zmieniłem czyjeś życie. Dla mnie to więcej niż cenny medal.

— Uwielbia Pan podróże, przebywał Pan w Petersburgu. Jak Pan ocenia ten pobyt, rosyjskie miasto, mieszkańców?

— W ubiegłym roku byliśmy z żoną w Petersburgu. Była to dla nas chwila wspomnień. Poprzednio widzieliśmy to piękne miasto w 1977 roku. Ermitaż, sobory, Newski Prospekt, Pawłowsk, Peterhof. Jeszcze piękniejsze, jeszcze bogatsze.
Mnie to miasto urzekło od pierwszego spojrzenia surową zimą 1973 roku. Do tego bohaterska przeszłość. Znam materiały filmowe z czasów Blokady. Patrząc na ulice widzę tamte obrazy. A na ulicach piękne kobiety, które są esencją żywotności tego miasta. Petersburg to miasto, które powinien zobaczyć każdy, kto kocha podróże.
W metrze lub w trolejbusach widać wielu ludzi czytających książki i gazety. Czy jest ich więcej niż w innych metropoliach? Trudno powiedzieć.

— Dziękuje za wywiad i życzę dalszych sukcesów.

Rozmawiał Michał Mazik

Więcej od tego autora

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here

Powiązane

Podcast "Z Polską na Ty"spot_img

Ostatnie wpisy

Rok 2022 – rok polskiego romantyzmu

Romantyzm to szeroki nurt w kulturze, który dał nazwę epoce w historii sztuki i historii literatury trwającej od lat 90. XVIII wieku do lat...

BABCIU, DZIADKU, coś wam dam

BABCIU, DZIADKU, coś wam damJedno serce które mam.A w tym sercu same róże,ŻYJCIE NAM STO LAT, a nawet dłużej!21 i 22 stycznia w Polsce...

Bez względu na porę roku

"Bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia pomocy...

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na newsletter Gazety Petersburskiej