Maxim Vengerov, przewodniczący jury, w rozmowie z Małgorzatą Pawłowską opowiada o tym, jak przebiegały preeliminacje i czego poszukuje u młodych skrzypków.
PRESTIŻ TEGO KONKURSU POLEGA MIĘDZY INNYMI NA TYM, ŻE JURY TWORZĄ SAME ZNAKOMITOŚCI, KTÓRE OSTATECZNIE BĘDĄ MUSIAŁY PODJĄĆ WSPÓLNĄ, CHOĆ MOŻE NIE JEDNOGŁOŚNĄ DECYZJĘ
Już po raz drugi przyjął Pan na siebie obowiązki przewodniczącego jury Konkursu Wieniawskiego. Jak Pan się odnajduje w tej roli i sytuacji?
To dla mnie wielki zaszczyt, że znów mogę przewodniczyć obradom wspaniałego jury tego prestiżowego konkursu, który jest uznawany za jeden z najważniejszych konkursów skrzypcowych na świecie. Przez ostatni rok miałem okazję pracować podczas kilku innych konkursów, więc mam nadzieję, że i tu, wraz z pozostałymi członkami jury, należycie spełnimy swoje zadanie. Wybór zwycięzcy to niezwykle ważne zobowiązanie, choć wymaga ogromnej pokory.
Jako jedyny członek jury przesłuchał Pan już wszystkich kandydatów. Co Pan sądzi o ich umiejętnościach i czego Pan od nich oczekuje?
Myślę, że przesłuchanie wszystkich kandydatów na żywo działa na korzyść konkursu i muzyków. Jest wiele powodów, dla których wolę słuchać wykonawców na żywo. Przede wszystkim uważam, że taki sposób preselekcji jest bardziej ludzki. Dzięki temu każdy, kto chciałby wziąć udział w konkursie, już na starcie ma szansę coś z niego wynieść. Każdemu z nich poświęciłem 15 minut, słuchając ich występu, po czym z każdym odbyłem pięciominutową rozmowę. Według mnie jest to nie tylko ludzkie podejście, ale także wielka inwestycja w młode pokolenie. Sama idea konkursowej rywalizacji powinna w dzisiejszych czasach ulec zmianie. Konkursy powinny dawać młodym ludziom jeszcze większe możliwości rozwoju ich kariery, stanowić swoistą trampolinę do sukcesu. Już na etapie preselekcji widać było ich niewiarygodne, ogromne pragnienie dążenia do doskonałości w świecie muzyki. A ja dołożyłem wszelkich starań, aby, wedle mojego gustu i umiejętności, wybrać najlepszych. Sądzę, że poziom zmagań konkursowych będzie bardzo wysoki, a i zaskoczeń nie zabraknie. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, kto wygra. Większość z nich ma rzeczywiście duże umiejętności techniczne, a każdy ma coś do powiedzenia pod względem muzycznym, więc z optymizmem oczekuję rozwoju wydarzeń.
W programie tegorocznej edycji konkursu pojawiło się kilka zmian. Dlaczego tym razem już w pierwszym etapie usłyszymy skrzypków z akompaniamentem fortepianu?
W tej edycji konkursu najważniejsza jest dla mnie muzykalność. Chciałbym za wszelką cenę uniknąć atmosfery sportowej rywalizacji. Na etapie preselekcji kandydaci zaprezentowali utwory na tyle ambitne, że nie mam większych wątpliwości co do ich umiejętności gry na skrzypcach. W tym konkursie nie chodzi o kto gra szybciej czy głośniej, ale o to, kto ma osobowość i coś do przekazania. Właśnie dlatego już w pierwszym etapie utworem obowiązkowym jest część sonaty Beethovena, która dla młodego muzyka jest ogromnym
Celem konkursu jest wyłonienie zwycięzcy. Jakie powinien mieć cechy? Czego oczekujemy od wirtuoza w czasach nagrań i kanału YouTube?
Myślę, że w dzisiejszych czasach idea bycia muzykiem różni się od tej sprzed, powiedzmy, pięćdziesięciu lat. Dziś muzyka powinna być dla nas nie tylko jedną z form sztuki, ale przede wszystkim wytchnieniem dla duszy ucieczką od rzeczywistości. W tym niespokojnym świecie potrzebujemy więcej czasu dla siebie, aby nasza dusza mogła zbliżyć się do absolutu. Muzyka jest jednym z najważniejszych i najpotężniejszych środków do osiągnięcia tego celu. Wśród muzyków szukam przede wszystkim osobowości przepełnionych duchową siłą i energią, która przemawia do publiczności. Artysta nie powinien wykorzystywać muzyki do wyrażenia samego siebie. Wręcz przeciwnie, jego ciało i dusza mają służyć najważniejszej misji, którą pełni muzyka – nieść ludziom ukojenie. Muzyka ma nas uwznioślać.
Wygrał Pan w swoim życiu wiele konkursów. Czy sądzi Pan, że to właśnie zwycięstwo w konkursie jest najlepszą trampoliną do sukcesu, czy jednak niekoniecznie?
Nadal uważam, że konkursy najlepiej określają to, kto jest… najlepszy? Niezwykle trudno jest powiedzieć, kto jest najlepszy, to zawsze kwestia wyboru. Jak można powiedzieć, że Heifetz był lepszy niż Menuhin? To niemożliwe. Myślę, że ci artyści byli przedstawicielami swojej epoki, i takich ludzi szukamy. Naszą misją, skromną misją jury, jest to, aby nie przeoczyć wielkiej gwiazdy. Musimy też być możliwie jak najbardziej obiektywni. Prestiż tego konkursu polega między innymi na tym, że jury tworzą same znakomitości, które ostatecznie będą musiały podjąć wspólną, choć może nie jednogłośną decyzję. Tak czy inaczej, jest to doskonała okazja do wspólnej pracy i spotkania nie w atmosferze sportowej rywalizacji, ale w celu wyłonienia wspaniałych osobowości i porównania różnych stylów gry. A czy można wymarzyć sobie lepsze miejsce na takie spotkanie niż Poznań, miasto w pięknym kraju o wielkich tradycjach muzycznych?
Gazeta Konkursowa Wieniawski.pl nr 1