Kiedy w połowie lat 90-tych rozpoczynałam swoją pierwszą pracę, miałam okazję uczestniczyć w bardzo ciekawym szkoleniu z przedsiębiorczości. To tam, w iście zachodnim stylu wyjaśniano nam zasady marketingu, negocjacji, zarządzania. Były to jeszcze czasy zachłyśnięcia się marketingiem i, jak się teraz okazuje, schyłek epoki gospodarki rynkowej. Świat bardzo szybko wszedł w niebezpieczną epokę globalizacji. W epoce globalizacji rynek jest bardzo ujednolicony, obserwujemy postępujący zanik wpływów granic narodowych i ograniczoną autonomię przedsiębiorstw spowodowaną wzrostem światowych współzależności gospodarczych i społecznych.
Właśnie takie mechanizmy powodują, że przed kilku laty mogliśmy mówić o światowym wzroście gospodarczym, a teraz dotyka nas światowy kryzys ekonomiczny. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że kryzys w Polsce będzie znacznie dotkliwiej odczuwalny niż w krajach Europy Zachodniej czy USA, ponieważ… globalizacja globalizacją, ale kiedy robi się źle, to korporacje w pierwszej kolejności będą ratować swoje centrale, nierzadko kosztem swoich filii znajdujących się w takich państwach jak Polska.
Globalizacja to nie tylko międzynarodowy obrót towarowy, ale również międzynarodowy podział pracy. Silne zapotrzebowanie na usługi w wysokorozwiniętych krajach Europy zachodniej stworzyło miejsca pracy dla wielu Polaków. Obecnie kryzys ekonomiczny powoduje, że nie tylko w Polsce, ale również za granicą, firmy masowo zwalniają pracowników. Jednak tak jak kiedyś w historii pod hasłem wojny dokonywano różnego rodzaju czystek politycznych i etnicznych, tak teraz pod płaszczykiem słowa kryzys mają miejsce podobne mechanizmy na płaszczyźnie pracy. Nierzadko zdarza się więc, że ktoś traci pracę za granicą tylko dlatego, że jest Polakiem i zdaniem otoczenia odbiera pracę miejscowym, bądź jest zwalniany w kraju, ponieważ jest czyimś przeciwnikiem politycznym.
I tu dochodzimy do bardzo ważnego słowa, jakim jest: uczciwość. Przeczytałam dzisiaj bardzo ciekawe spostrzeżenie na pewnym forum internetowym: otóż, gdyby w komunizmie wszyscy byli uczciwi, od prostego robotnika w PGRze po wysokich dygnitarzy partyjnych, to z pewnością ten system by nie upadł. Wydaje mi się, że podobnie rzecz ma się z systemem globalizacji, ponieważ gdyby szeregowi handlowcy ofert bankowych informowali swoich klientów uczciwie, że wkładając swoje, często z trudem zarobione, oszczędności w fundusze inwestycyjne mogą nie tylko bardzo dużo zyskać, ale i bardzo dużo stracić, gdyby banki udzielając kredytów rzetelnie sprawdzały zdolność kredytową swoich klientów, pewnie nie byłoby teraz tylu tragedii finansowych w polskich i nie tylko polskich gospodarstwach domowych.
Obecnie w Polsce działają tylko trzy banki polskie: PKO BP, Bank Ochrony Środowiska i Bank Gospodarki Krajowej. Pozostała część sektora bankowego w Polsce znajduje się w rękach kapitału zagranicznego. Banki zagraniczne praktycznie przestały już udzielać kredytów, skupiając się na ściąganiu depozytów poprzez oferowanie wysokiego oprocentowania lokat bankowych. W polskiej prasie mówi się już głośno o transferowaniu przez te banki pieniędzy za granicę i niesprawiedliwych, zdaniem wielu ekonomistów, bankowych gwarancjach państwowych, ponieważ tymi gwarancjami w Polsce są objęte nie tylko banki polskie, ale i zagraniczne.
Wejście Polski do świata zglobalizowanego stało się dla nas gorzką lekcją ekonomii. A przecież w globalizacji chodzi o to, aby wszyscy mieli swoje miejsce w zglobalizowanej wiosce, miejsce wyrażające się poprzez możliwość pracy, akceptację różnorodności, aby nie było potrzeby używania słowa tolerancja. Czy te ideały wytrzymają próbę czasu?
Grażyna Sadowska
Filolog, mieszka i pracuje w Gdańsku. Absolwentka Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. A. I. Hercena w St. Petersburgu. Tłumacz przysięgły języka rosyjskiego. Studiuje zarządzanie w Wyższej Szkole Turystyki i Hotelarstwa w Gdańsku.
Inne artykuły tegoż autora: