Refleksje po Dniu Niepodległości w Polsce i Dniu Jedności Narodowej w Rosji
Minął listopad – miesiąc, w którym Polska i Rosja obchodziły swoje święta narodowe. Święta, które zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie przypominają o rachunkach wzajemnych krzywd i skłaniają do refleksji, czym jest patriotyzm i czy w obecnych czasach globalizacji ma on jeszcze jakiekolwiek pozytywne znaczenie. Młodzi ludzie w Polsce, o ile w ogóle podejmują ten temat, twierdzą najczęściej, że to właśnie
patriotyzm jest odpowiedzialny za nacjonalizmy, szowinizm, konflikty narodowościowe i wojny. Procesy globalizacji przyczyniły się do zwiększenia migracji ludności. Obecnie rzesze młodych Polaków, niemogących w Polsce znaleźć pracy, dzięki której mogliby godnie żyć, kupić mieszkanie i założyć rodzinę, wyjeżdżają z kraju w poszukiwaniu lepszego życia. Od pewnego czasu w Polsce krąży anegdota: „Wszyscy fachowcy wyjechali, zostali tylko patrioci…”. Socjologowie dokonali już nawet analizy zachowań emigrantów. Podzielono ich na trzy grupy: pierwsza to tak zwane „bociany” – wyjeżdżają na krótko (bociany również na krótko odlatują do ciepłych krajów), chcą zarobić na zakup jakiejś konkretnej rzeczy i szybko wracają. Za granicą nie zapuszczają korzeni, nie zakładają rodzin, nie asymilują się. Druga grupa to „chomiki” – od pierwszej różnią się tylko tym, że przebywają za granicą dłużej, ponieważ chcą zarobić na jakąś większą rzecz, np.: mieszkanie. W pierwszej i drugiej grupie są najczęściej ludzie nisko wykształceni, wykonujący zawody podstawowe. Trzecia grupa to „łososie” – ludzie dobrze wykształceni, wysoko wykwalifikowani – wyjeżdżają za granicę z myślą o tym, że wrócą do Polski, kiedy będą na emeryturze. Za granicą zakładają rodziny, kupują domy, rodzą dzieci, integrują się z nowym środowiskiem. Są to na przykład lekarze, informatycy, czy inżynierowie.
Mając taki obraz młodego polskiego społeczeństwa można odnieść wrażenie, że rzeczywiście określenie „patriota” może współcześnie w Polsce stać się synonimem kogoś, komu po prostu nie udało się wyjechać… Czy ludzi, którzy wyjechali, należy winić za ich postawę? Chcą tylko godnie żyć i pracować. Patriotyzm to nie jest przecież miłość do władzy, to miłość do narodu, miłość do ziemi, na której się urodziliśmy, na której urodzili się nasi przodkowie i ta miłość pozostaje zawsze, choćbyśmy znajdowali się o tysiące kilometrów dalej. Najważniejsze jest to, aby człowieka nie potępiać, lecz pozostawić mu wybór. Aby jeżeli zechce, mógł wyjechać lub zostać, aby mógł kochać kogo zechce i wyznawać tę religię, którą chce wyznawać. Te prawdy głęboko uświadamia nam nowy polski film pt.: „Mała Moskwa” , który dziś wszedł na ekrany naszych kin i choć fabuła filmu osadzona jest w realiach lat 60-tych ubiegłego stulecia to temat tolerancji, wolności wyboru, sumienia i wyznania jest w nim niezwykle aktualny, niezależnie od czasów i systemu władzy.
W kontekście tak rozumianego patriotyzmu jedynie z uśmiechem można potraktować krytykę, z jaką spotkał się w Polsce aktor Michał Żebrowski po zagraniu roli polskiego hetmana w filmie „1612: Kroniki wielkiej smuty”. Film ten, postrzegany przez naszych krytyków i dziennikarzy jako antypolski, był wyświetlany w polskich kinach bardzo krótko i bez szczególnej reklamy. Jednak, jak powiedział sam Żebrowski: „z faktami historycznymi nie ma co dyskutować. „1612” jest w tym samym stopniu filmem „antypolskim”, co „Ogniem i mieczem” było filmem „antyukraińskim”. Nie widzę też nic złego w tym, że powstał na zamówienie Kremla. Chętnie zobaczyłbym film o wydarzeniach pod Monte Cassino zrobiony za pieniądze z polskiego budżetu.”
Francuzi mają powiedzenie: apprendre c’est comprendre – poznać to znaczy zrozumieć. Z faktami historycznymi rzeczywiście nie ma co dyskutować, zarówno z tymi z dalszej, jak i zupełnie bliskiej przeszłości, należy jednak o nich pamiętać, aby te, które nie są szczególnie chwalebne, już nigdy się nie powtórzyły, a te z których możemy być dumni, utwierdzały nas w dobrze pojmowanym patriotyzmie.
Grażyna Sadowska, Specjalnie dla polskiego miesięcznika w Sankt Petersburgu “Gazeta Petersburska”