– Opowiedz mi coś!
– Co?
– Coś. Ładnego i romantycznego. Coś o Początku.
– Dawno, dawno temu. Naprawdę dawno temu… Na Początku żyła w spokoju Pustka. No, może w zbyt dużym spokoju. Była bardzo samotna. A przez to stała się smutna. Każdego poranka stawała się coraz smutniejsza. Błąkała się po świecie i mimo bólu, obserwowała szczęśliwych ludzi. Tylko wtedy mogła przestać myśleć o samotności. Smutnych ludzi omijała z daleka. Nie chciała… Ba, nie potrafiła się z nimi utożsamiać.
– Pustak?
– Pustka. Pusta Pustka.
– Jak wyglądała?
– Miała ogromne, szare oczy. Zawsze pełne łez, choć wciąż puste. Nosiła szare stroje, długie i powłóczyste spódnice, często ciągnące się po ziemi, połatane swetry i zniszczone koszule z dziurawymi kieszeniami. Była przeraźliwie chuda. Wychudzona. Jej kości policzkowe rzucały cienie na całą twarz
– Ojej…
– Po długim czasie zobaczyła Miłość. Radosną, szczęśliwą, starającą się każdemu pomagać.
– O!
– Pustka kochała obserwować ludzi, którzy znajdywali się w pobliżu Miłości. Miłość roztaczała wokół siebie czar, pewien urok, który wnosił w otoczenie światło i ciepło. Pustka postanowiła być blisko Miłości. Chciała się zaprzyjaźnić. Po prostu. A Miłość, jak to Miłość, z wielką przyjemnością zaznajomiła się z Pustką. Kochała pomagać. Istniała po to, aby pomagać. Od Początku. I wiedziała, że oto przed nią stoi największe wyzwanie. Cały czas były blisko siebie. Rozmawiały ze są o przeżytych chwilach, minionych czasach. Pustka opowiadała o latach samotności, smutku i cierpienia. Miłość powtarzała, że bywa niedoceniania, a nawet i niechciana. Mówiły o osobach, które widziały, o swoich zwycięstwach i porażkach. I po pewnym czasie… Bardzo długim czasie, choć dla tych dwóch były to ułamki sekundy… Pustka zaczęła się zmieniać.
– Naprawdę?!
– Nabrała rumieńców i kolorów. Zaczęła nosić barwne szaty – głównie żółte i pomarańczowe. Zawsze soczyste. Często wkładała zieleń, a jej oczy stały się błękitne jak niebo w południe w środku lata. Pustka nie była już pusta. Znalazła przyjaciółkę. Była szczęśliwa i szczęściem się stała. Od tamtej chwili nazywana jest radością. Do Końca.
Magdalena Piasecka