Stanisław Moniuszko

Magnat Michał Kleofas Ogiński dysponował ogromną rodzinną fortuną, którą przejściowo tracił lub pomniejszał, Michała Glinkę niemal przez całe jego życie finansowali rodzice i wspomagali krewni, średniozamożni posiadacze ziemscy (jego wuj mógł sobie pozwolić nawet na utrzymywanie orkiestry, chóru i zespołu teatralnego), jedynie Stanisław Moniuszko, wywodzący się z niezbyt majętnej, w dodatku stale ubożejącej szlachty, wiedział, co to prawdziwe kłopoty finansowe. Dwaj pierwsi nie musieli uprawiać muzyki w celach zarobkowych, uprawiali ją dla własnej przyjemności, trzeci – musiał ze swej muzyki uczynić źródło dochodów, jeśli chciał ją w ogóle uprawiać.

W gruncie rzeczy celem wszystkich czterech wyjazdów Moniuszki do Petersburga – celem pierwszoplanowym, aczkolwiek z czasem drugoplanowym – było reperowanie sytuacji finansowej. W roku 1842, gdy kompozytor po raz pierwszy szykował się do wyjazdu nad Newę, miał 23 lata, był po studiach muzycznych u Carla Rungenhagena w Berlinie i od dwóch lat żonaty z Aleksandrą Müllerówną. Mieszkał w Wilnie, gdzie utrzymywał siebie i powiększającą się rodzinę przede wszystkim z udzielania lekcji muzyki, a dodatkowo z gry na organach w kościele św. Jana (żona urodziła mu wtedy drugie z wszystkich później dziesięciorga dzieci). Organizowane tam przez niego od czasu do czasu koncerty zjednywały mu wprawdzie uznanie mieszkańców, ale nie przynosiły większego dochodu. W kompozytorskiej tece miał dwa kwartety smyczkowe, kilka operetek lub wodewilów, drobne utwory fortepianowe i sporo pieśni. Właśnie z pieśniami wiązał największe nadzieje. Zamierzał wydawać je w zeszytach pod nazwą Śpiewnik domowy. Potrzebna była na to zgoda cenzury, którą najprędzej można było uzyskać w stolicy imperium.

Wyruszył do niej za pożyczone pieniądze, licząc też na pomoc osiadłych w Petersburgu krewnych i znajomych. W liście z 19/31 sierpnia 1842 roku przekazał żonie pierwszą relację:

„[…] wpadliśmy na Newski prospekt, gdzie odurzonego, zmęczonego tylu wspaniałymi widokami, na odpoczynek wprowadził mnie Antoni do cukierni Beranżera. Co za dziwy!… […] wszystko w chińskim guście, meble, ściany, aż do najdrobniejszych rzeczy, filiżanek, łyżeczek, szalek do ważenia cukierków […]. Przy tym mnóstwo kwiatów, klatek z ptastwem rozmaitym […]”[1].

Niewątpliwie miasto wywarło na nim równie silne wrażenie, jak niegdyś na Ogińskim i na Glince. Ale zaraz pojawia się w jego listach i powraca stałym refrenem temat pieniędzy:

„[…] przy najoszczędniejszym wydawaniu pieniędzy już tylko 4 rs. w kasie” – skarży się żonie 29 sierpnia. Kilka dni potem prosi teściową: „[…] błagam jak najśpieszniej przysłać mnie cokolwiek pieniędzy […]. Stan kasy przed wysłaniem listu wynosi zł pol. 1, po wysłaniu zredukuje się do zera”. –„Czy wiesz, Omko – pisze znów do żony – że tak wzrosła we mnie chęć opuszczenia Petersburga, że na samą myśl, że to nastąpić może, już mnie weselej […]. – Cała rzecz tedy na tym stoi, kiedy mnie przyszlecie pieniędzy? – 50 rs. potrzebuję na drogę”, a nazajutrz dodaje: „Ciągle waham się w moich projektach… zawsze jednak stoi na tym, że gdy jakiekolwiek będę mógł znaleźć miejsce dające mnie utrzymanie się, żadnym nie wzgardzę […]. Służyć przecież gdziekolwiek muszę, jeżeli nie dla pieniędzy, to dla rangi – gdzież obrócić się, jeżeli nie w Petersburgu?!”[2]

Niestety, w grudniu wraca do Wilna, do rodziny – bez spodziewanej posady, bez wymarzonych dochodów, ale przynajmniej ze zgodą cenzury na druk Śpiewnika. A na miejscu czeka go nowy kłopot. Pieniądze na wyjazd do Petersburga pożyczył Stanisław zastawiając perły teściowej u trudniącej się lichwą Taby Lejb, matki znanego później pisarza Juliana Klaczki. Teraz otrzymuje od Klaczkowej ponaglenie: „[jeśli] za dwa miesiące procentu za perły nie przyszlesz, to za dwa tygodnie czytasz Pan w »Kurierze«, że Pańskie perły będą przedane”[3].

Żeby zdobyć trochę grosza, rzuca się w wir swych zwykłych zajęć: udziela lekcji muzyki, ale też organizuje koncerty, przygotowuje do druku I Śpiewnik domowy (ukazał się w końcu 1843 roku, następny po dwóch latach), bo nawet nie wiadomo, czy kontynuuje przynoszącą znikome dochody pracę organisty[4]. Cały czas też komponuje i potwierdza to zaprzyjaźnionemu śpiewakowi Aleksandrowi Walickiemu: „Na moim pulpicie, jak wiesz, co dzień jakaś nowostka”[5]. W 1846 jedzie do Warszawy, by wystawić Loterię, operetkę. Poznaje tam Włodzimierza Wolskiego, ten pisze dla niego libretto opery, która otrzymuje sławny potem tytuł Halka. Latem 1847 gotowa jest jej dwuaktowa wersja. Libretto Halki, czyniące ze szlachcica cynicznego uwodziciela, a z prostej góralki jego ofiarę, która uwiedziona i odrzucona popełnia samobójstwo, wzbudza kontrowersje w kontekście niedawnej rabacji, czyli dokonanej w 1846 roku przez galicyjskich chłopów okrutnej rzezi tamtejszej szlachty. Warszawski Teatr Wielki nie przyjmuje opery do wystawienia. Kompozytor przedstawia więc ją 1 stycznia 1848 roku w Wilnie – siłami miejscowych amatorów – na estradzie, bez inscenizacji. I komponuje kolejne „nowostki”: uwerturę orkiestrową Bajka i kantatę mitologiczną Milda.

W następnym roku udaje się ponownie do Petersburga, z żoną. Nie szuka tam pracy, chce tylko zaprezentować owe dwie najnowsze kompozycje. Nie było to łatwe:

„[…] któż by powierzył [uwierzył] – pisze do przyjaciela – że łacniej u nas w Wilnie aniżeli tu w stolicy ułożenie orkiestry i zebranie śpiewaków pójdzie? […] – od rana do nocy tyle mam kłopotów, biegania, pisania, że prawdziwie nie wiem często, gdzie głowa, a gdzie rękawiczki”[6].

W zorganizowaniu dwóch koncertów pomaga mu Włodzimierz Benedyktow, przyjaciel rodziny, tłumacz Mickiewiczowskiej poezji, a zarazem autor przekładu tekstu Moniuszkowskiej kantaty, która ma być tam wykonana. Być może wówczas zawiera Moniuszko znajomość, która przerodzi się w prawdziwą przyjaźń – z kompozytorem Aleksandrem Dargomyżskim[7]. Dwaj muzycy spotykają się często, dyskutują, grywają swoje utwory. Rosjanin od razu dostrzega w Moniuszce wybitnego twórcę; na podstawie wyciągu fortepianowego poznaje jego Halkę, jest nią zachwycony, podobnie jak zadedykowaną mu Bajką, którą słyszy na koncercie. Pan Stanisław opisując go teściowej, konkluduje: „Taki człowiek sprzyja [mnie] jak rodzonemu bratu”[8]. Na pewno tematem ich rozmów był nieobecny Glinka, gdyż przebywał wtedy w Warszawie. Okazja do bezpośredniego spotkania nadarzy się później. Ale i tak oworoczny pobyt w Petersburgu był dla Moniuszki udany – kompozytor zyskał uznanie dla swej muzyki i zdobył oddanych zwolenników.

Jeszcze większym sukcesem zakończyła się podjęta – po siedmiu pracowitych latach – trzecia wyprawa do Petersburga. Wprawdzie w listach do żony powraca dawny motyw:

„Bardzo mnie zmartwiła wiadomość o obojętności ojca względem pieniędzy, na które jak wiesz, najpewniej liczę. Nie możesz sobie wyobrazić, ile mnie kosztują zwoszczyki [dorożki], na dzień najmniej 2 r. przejeżdżam, a w teatrze raz jeden tylko byłem. A czapkę kup! a buty kup! nie wiem, co z tego będzie”[9].

Motyw pieniędzy jednak nie wybija się tym razem na pierwszy plan. W listach pojawia się ton bardziej optymistyczny. Pan Stanisław podaje żonie swój adres: „przy moście Izmajłowskim, w domu Kolegium Rzymsko-Katolickiego, w mieszkaniu kanonika Krasińskiego” i informuje ją:

„Od czterech dni mieszkam już u ks. Krasińskiego, u którego także stale się stołuję. Bardzo mnie tu dobrze. Mam zupełnie oddzielny pokój, którego okna wychodzą na ogród. W tej porze nie arcyzajmujący widok przedstawia, ale to dobrze, że dystrakcji nie robi [że nie rozprasza]”. – Nieco dalej następuje istotna informacja: „Wczoraj w teatrze na operze Żyzń za Cara spotkałem… Radykę malarza”[10].

Ale nie o Radykę nam tu chodzi, lecz o autora opery, Michała Glinkę. Jeśli bowiem Moniuszko był na Życiu za cara, jest niemal pewne, że widział obecnego w teatrze kompozytora, a może nawet z nim rozmawiał. Glinka w ostatnią swą podróż – do Berlina – wyruszy z Petersburga dopiero za dwa miesiące, 27 kwietnia. O ile w lutym nie był chory, na pewno nie omieszkał przyjść na spektakl swej opery. Jest też wielce prawdopodobne, że przyszedł 20 marca na koncert Moniuszki i był świadkiem sukcesu polskiego kompozytora. W każdym razie o osobistej znajomości ich obu świadczy treść instrukcji, jakiej po powrocie do Wilna Moniuszko udzielił wybierającemu się do Petersburga swemu uczniowi Augustowi Iwańskiemu:

„Pan Szuster zaprowadzi Pana do Dargomyżskiego, którego proszę traktować jak mego rodzonego, starszego brata. Dargomyżski zaprowadzi Pana do Glinki”[11].

Jeszcze tego samego dnia, po przyjściu z pamiętnego koncertu Pan Stanisław donosi żonie z dumą, ale i ze skrupulatnością rachmistrza:

„Mój Aniołku! Stało się – już po koncercie! Macie wiedzieć i jak się zapewne z tutejszych dowiecie dzienników, że mój koncert był pod każdym względem w tegorocznym poście najznakomitszy. Zaczynam z dołu: pomimo niesłychanych kosztów (470 rubli) jeszcze mi się pozostało 238 czystych, te pokrywają całkowicie moją podróż i życie w Petersburgu [aż] do zwoszczyków

[dorożkarzy]

[…]. Ze wszystkich moich kompozycji Bajka […] najwięcej się podobała”[12].

Nazajutrz konstatuje, że nie jest tak dobrze, jak w pierwszej chwili myślał. Dołącza do listu karteczkę z ostatecznym rozliczeniem: „rozchód 455, zostaje 141”. – W liście wszak nakazuje:

„Ten rachunek dla Was, a mówcie, że miałem 700 rubli przychodu i czystych 320 rubli. – Niechże Omka nie pobałamuci i tę karteczkę naczytawszy się spali”[13].

Nie spaliła. Dzięki temu wiemy, że i dawniej kompozytorzy dbając o swój wizerunek, dokonywali drobnych korekt informacji, jakie się miały przedostać do wiadomości publicznej.

Fama o petersburskim sukcesie Moniuszki, jaka się rozniosła po kraju, wpłynęła korzystnie na twórczość i życie kompozytora, ale niespecjalnie na jego finanse. Moniuszko cieszył się przynajmniej rosnącym uznaniem dla swej twórczości. W jednym z petersburskich czasopism wybitny krytyk muzyczny Aleksander Sierow zamieścił nader pochlebną recenzję jego pieśni:

„Leżą przed nami cztery zeszyty Śpiewnika, który wyszedł spod pióra niezwykle utalentowanego i niestety tak jeszcze mało docenianego kompozytora… Tylko w stolicach artysta może pozyskać solidną i wszechstronną reputację; co się dzieje w sztuce w świecie prowincjonalnym, niekiedy w ogóle do stolic nie dochodzi i niemal ginie w zapomnieniu… Dla tych, co znają język polski, pieśni p. Moniuszki są skarbem. Nie zawaham się postawić je w jednym rzędzie z najlepszymi, jakie są w muzyce w tym lirycznym, pieśniarskim gatunku, którego głównymi przedstawicielami w Niemczech są Franciszek Schubert, Robert Schumann, a w naszej ojczyźnie – Michał Glinka i Aleksander Dargomyżski”[14].

Z początkiem 1857 roku zaczęło wychodzić w Warszawie nowe czasopismo – „Ruch Muzyczny”, redagowany przez Józefa Sikorskiego, zaprzyjaźnionego z Moniuszką. Kompozytor przyjeżdża latem do stolicy, żeby zbadać możliwości wystawienia tam Halki. Przyjaciele radzą mu, aby rozbudował dwuaktową Halkę do czterech aktów przez dodanie nowych tańców, arii i scen. Moniuszko przystaje na to skwapliwie. Mobilizuje Wolskiego do przerobienia i uzupełnienia libretta i sam – w przypływie natchnienia – szybko tworzy brakujące ogniwa. Pod koniec roku odbywają się już próby opery, a w Nowy Rok szczęśliwi nabywcy biletu udają się na jej premierę. Czteroaktowa Halka przeszła wszelkie oczekiwania. Publiczność i krytyków ogarnął entuzjazm. Kompozytor odniósł niebywały dotąd w polskiej operze sukces.

Maria Kalergis, pianistka, dawna uczennica Liszta, przyszła żona Sergiusza Muchanowa, prezesa dyrekcji warszawskich Teatrów Rządowych, teraz entuzjastka muzyki Moniuszki, zorganizowała koncert na benefis kompozytora. Pieniądze z tego koncertu umożliwiły mu podjęcie podróży do Niemiec i Paryża. W Weimarze Moniuszko odwiedza mistrza swej protektorki. Pan Stanisław już wcześniej wysłał Lisztowi kilka swoich polonezów, a gdy je Liszt wydał w swoim zbiorze „Das Pianoforte”, przesłał mu jeszcze własne opracowania sześciu polonezów Michała Kleofasa Ogińskiego. Ze względu na porę wakacyjną nie zastał w Paryżu tych, na których mu zależało, otrzymał tam jednak wiadomość o szykowanym dla niego stanowisku dyrygenta w warszawskim Teatrze Wielkim. Czym prędzej wrócił więc do kraju.

Działalność dyrygencko-kompozytorską w Warszawie inauguruje prowadzoną przez siebie we wrześniu 1858 roku premierą Flisa, opery, którą rozpoczął komponować w Paryżu. Sprowadza swą liczną rodzinę do wynajętego mieszkania przy Krakowskim Przedmieściu, vis a vis kościoła św. Anny. Odtąd spędzi w Warszawie – nie licząc dłuższych podróży (ponownej do Paryża, do Krakowa i Lwowa, do Pragi i Petersburga) – resztę życia w kolejnych mieszkaniach – najczęściej w pobliżu Teatru Wielkiego: przy Wierzbowej, Niecałej (gdzie mieszkał również dawniej Glinka), przy Nowym Świecie i Mazowieckiej. W Warszawie powstaną i zostaną wystawione jego nowe opery: Hrabina, Verbum nobile, Paria, Straszny dwór oraz dwie kantaty do poezji Mickiewicza: Sonety krymskie i Widma. W Warszawie spędzi też heroiczny czas powstania styczniowego i tragiczny czas jego klęski.

Na początku roku 1870 Moniuszko udaje się po raz czwarty i ostatni do Petersburga. Jedzie tam na premierę Halki, upewniwszy się, że dyrekcja Teatru Maryjskiego poniesie koszty jego podróży („po bliższym rozliczeniu się z moimi środkami – pisał do Oskara Tarwida – podróż moja do stolicy jest niepodobieństwem. Jeżeliby dyrekcja od siebie raczyła zapotrzebować mego przybycia, wtenczas dopiero puściłbym się w drogę” [15]). Przybywa 23 stycznia przed północą. „Na banhofie czekał mnie Jaś [Jan Müller, szwagier], z mieszkaniem wynajętym obok jego domu, w którym sam mieszka. Mam ogromny, wysoki i cieplutki pokój […]”[16] – powiadamia żonę, z listu zaś do Sergiusza Muchanowa dowiadujemy się adresu: Ulica Torgowa na rogu Mińskiego Zaułka, w domu Wagenheila nr 21[17] Nazajutrz opisuje żonie wrażenie, jakie na nim zrobiło miasto: „[…] w niedzielę rano […] udałem się do pasażu w celu kupienia światlejszych [jaśniejszych] rękawiczek i pierwszy raz po długim niewidzeniu zajrzałem w oczy wielkim gmachom, które mi się jeszcze większymi być wydały, nie wiem, z jakiego powodu, pewno z tego, że widząc Paryż, zdawało mi się, że wszystko, com przedtem widział skarleje. Tymczasem stało się przeciwnie”[18].

W Petersburgu jest jednak nieco inaczej niż dawniej. Glinka i Dargomyżski już nie żyją, ale wciąż jeszcze są żywe ich muzyka i słowa: „Wieczorem posłyszę Rusałkę Dargomyżskiego, który wszędzie o mnie zostawił najżyczliwsze świadectwo”[19]. Moniuszko wylicza Rosjan przychylnie do niego nastawionych. Komisarżewski, odtwórca roli Jontka – „Bardzo grzeczny”[20]. Fedorow – „Ten przyjął mnie bardzo grzecznie, dał zaraz bilet na Proroka, ażebym przekonał się, z jakim staraniem tu opery ruskie dają. Poprowadził mnie potem do szkoły baletu, ażebym widział tańce do Halki […]”[21]. Odlicza też Pan Stanisław dni do premiery. Piątek: „[…] odszukałem Cuiego [swego ucznia[22]] i Kirkora. Wszyscy są bardzo życzliwi […]. Jutro wyjdę na generalną próbę z kostiumami”[23]. Niedziela: „Pomimo prób mojej opery, które regularnie przez dzień się odbywają, pierwsze przedstawienie Halki przewleka się aż do 4/16-go”[24]. Poniedziałek: „Do wieczora wszyściuteńkie bilety zostały rozprzedane”[25]. Środa – premiera w Teatrze Maryjskim, niedługo po niej telegram wysłany do żony o godzinie pierwszej w nocy, już z datą czwartkową: „Warszawa. Nowy Świat 39 Aleksandra Moniuszko. Potężne powodzenie, osiemnaście [razy] wywołany. Wszyscy [wykonawcy] znakomici. Wielki Książę zaszczycił obecnością. Powtórzenie w niedzielę. Moniuszko”.

Niekłamaną radość kompozytora z odniesionego sukcesu zakłócił niespodziewany dysonans – napastliwa recenzja opery[26], ogłoszona w petersburskiej gazecie „Gołos” wydawanej przez Polaka Andrzeja Krajewskiego. O incydencie tym byłby Moniuszko po powrocie do Warszawy rychło zapomniał, gdyby nie pojawiające się i tam zjadliwe wypowiedzi rodzimych krytyków, którzy zatruli mu nimi ostatnie dwa lata życia. Krytykowano operę Paria za obcą dla polskiego odbiorcy orientalną tematykę, po premierze zaś operetki Beata (komponowanej wyraźnie dla ratowania stanu finansów) zarzucono kompozytorowi obniżenie lotów, spodziewając się po nim tylko arcydzieł na miarę Halki czy Strasznego dworu. Tymczasem kompozytor od lat pracował bez wytchnienia, zajęty dosłownie od świtu do nocy a to w Teatrze Wielkim, gdzie prowadził próby, a to w Instytucie Muzycznym, gdzie wykładał, i wreszcie w domu, gdzie komponował. I ledwo wiązał koniec z końcem. Taki tryb życia musiał się skończyć katastrofą. W dniu 4 czerwca 1872 roku atak serca wyzwolił go z niewoli doczesnych kłopotów. Cóż z tego, że na jego pogrzebie zgromadziły się tłumy? Po śmierci kompozytora musiano zorganizować społeczną zbiórkę pieniędzy na ratowanie jego licznej rodziny pozbawionej środków do życia.


[1] Do żony [Petersburg, 19/31 sierpnia 1842], w: Stanisław Moniuszko Listy zebrane. Przygotował do druku Witold Rudziński, Kraków 1969, s. 69.

[2] Do żony, Petersburg, 29 sierpnia 1842; do Marii Müllerowej, Petersburg 5 września; do żony [Petersburg] 7 i 8 września 1842, tamże s. 71–75.

[3] Do Marii Müllerowej, Mińsk, przed 16 grudnia 1842, tamże s. 80.

[4] Witold Rudziński sugeruje, że działalność organistowska Moniuszki (przynosząca zresztą minimalny dochód) mogła się skończyć po jego powrocie z nieudanej wyprawy do Petersburga w roku 1842. Zob. tegoż Pozycja Moniuszki w kulturze polskiej XIX wieku, w: Muzyka polska w okresie zaborów pod red. Krzysztofa Bilicy, Warszawa 1997, s. 98.

[5] Do Aleksandra Walickiego, Wilno, 3 grudnia 1849, tamże s. 145.

[6] Do Edwarda Ilcewicza, Petersburg, 28 lutego 1849, tamże s. 137.

[7] Zob. Igor Bełza List St. Moniuszki do A.S. Dargomyżskiego, „Muzyka” 1954 nr 5–6, s. 43–48.

[8] Do Marii Müller [Petersburg marzec 1849], tamże s. 139.

[9] Do żony, [Petersburg, między 11 a 17 lutego 1856], tamże s. 213.

[10] Do żony, Petersburg, 21 lutego 1856, tamże s. 215.

[11] Notatka dla Augusta Iwańskiego [Wilno, maj 1856], tamże s. 232.

[12] Do żony, [Petersburg, 20 marca 1856], tamże s. 222.

[13] Do żony, Petersburg, 21 marca 1856, tamże s. 224.

[14] Aleksander Sierow Muzykalnyje soczinienija Stanisława Moniuszko, „Muzykalnyj i Tieatralnym Wiestnik” nr 14, Petersburg 1856, za: Witold Rudziński Moniuszko, wyd. IV, Kraków 1972, s. 135.

[15] Do Oskara Tarwida [Warszawa] 13/25 października 1869, w: Moniuszko Listy…, s. 545.

[16] Do żony, [Petersburg, 24 stycznia/5 lutego 1870], tamże s. 550.

[17] Do Sergiusza Muchanowa, Petersburg 1/13 lutego 1870, tamże s. 555.

[18] Do żony, [Petersburg, 25 stycznia/6 lutego 1870], tamże s. 551.

[19] Do żony, [Petersburg, 28 stycznia/9 lutego 1870, tamże s. 553.

[20] Do żony, [Petersburg, 25 stycznia/6 lutego 1870], tamże s. 551.

[21] Do żony, [Petersburg, 27 stycznia/8 lutego 1870, tamże s. 552.

[22] A.C. Cui, który studiował w roku 1850 przez kilka miesięcy pod kierunkiem Moniuszki harmonię i kontrapunkt, wspominał ten okres w listach do Bałakiriewa: „Pamiętam dotychczas, że Moniuszko nie pobierając opłaty uczył mnie generał-basu”. Kiedy indziej pisał do niego: „litania Moniuszki nie Requiem, a jednak piękna. Dzięki Glince i Moniuszce za to, co pisali i piszą”. Za: Igor Bełza List St. Moniuszki do A.S. Dargomyżskiego, „Muzyka” 1954 nr 5–6, s. 43–48.

[23] Do żony, [Petersburg, 30 stycznia/11 lutego 1870, tamże s. 554.

[24] Do Sergiusza Muchanowa [Petersburg] 1/13 lutego 1870, tamże s. 554–555.

[25] Do żony, [Petersburg, 2 /14 lutego 1870, tamże s. 556.

[26] Autor tej recenzji pisał z nonszalancją m.in.: „Szczegółowy rozbiór tego dziecinnego utworu jest zupełnie zbędny”

Krzysztof Bilica

Denis Szczegłówhttp://degl.ru/
Fotograf gazety, administrator strony, autor instagramu

Więcej od tego autora

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here

Powiązane

Podcast "Z Polską na Ty"spot_img

Ostatnie wpisy

Rok 2022 – rok polskiego romantyzmu

Romantyzm to szeroki nurt w kulturze, który dał nazwę epoce w historii sztuki i historii literatury trwającej od lat 90. XVIII wieku do lat...

BABCIU, DZIADKU, coś wam dam

BABCIU, DZIADKU, coś wam damJedno serce które mam.A w tym sercu same róże,ŻYJCIE NAM STO LAT, a nawet dłużej!21 i 22 stycznia w Polsce...

Bez względu na porę roku

"Bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia pomocy...

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na newsletter Gazety Petersburskiej