4 sierpnia 2009 r. odszedł od nas Honorowy Prezydent Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego „Polonia” w Sankt Petersburgu Rajmund Piotrowski. Niespodziewanie. Wydawało się, że z nami będzie zawsze. Tak jak Polacy w Petersburgu, o których mówił zazwyczaj, że są w tym mieście „od zawsze”. Pożegnał się z nami w roku XX.lecia odrodzenia ruchu polonijnego w Petersburgu, zatem przykładem naszego miasta w całej Rosji. Kwiecień 1989 roku. Do Klubu Polojninego, mieszczącego się w pomieszczeniach piwnicznych Konsulatu przyszedł na pierwsze oficjalne posiedzenie Polskiego Klubu pod przewodnictwem Wernera Gajdy, bardzo wyróżniający się spośród zebranych, srebrzystowłosy postawny pan, Nie dowiemy się już, kto go zaprosił… Po dłuższych poszukiwaniach został znaleziony domowy numer telefonu pana Rajmunda Piotrowskiego, bo o niego chodziło.
Wkrótce powstało Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe „Polonia” a na jego czele stanął pan Profesor. Na wskroś przesiąknięty poczuciem polskości, przejawiającej się w wewnętrznej pewnosci siebie, opartej na dumie narodowej, stał się dla wielu członków wzorem Polaka, Człowieka. Stał się takim również i dla wielu przedstawicieli światowego ruchu polonijnego.
O Polonii Petersburskiej zaczęto mówić i pisać… Ileż razy powtarzaliśmy, że wśród nas jest Profesor. Byliśmy i jesteśmy dumni, że mogliśmy z nim pracować, podziwiać jego wiedzę. Niezwykła renesansowa Postać Profesora w wielkim stopniu przyczyniła się do rozwoju wszystkich nas w kreowanym przez Niego procesie repolonizacji i polonizacji.
Niezwykłą rolę odegrał w odrodzeniu kościoła rzymskokatolickiego w Petersburgu. Uczestniczył w historycznym spotkaniu Polonii z Ojcem Swiętym Janem Pawłem II. Był pierwszą świecką osobą, która w imieniu Stowarzyszenia i katolików miasta zwróciła się do administracji z pismem o zwrot światyń rzymskokatolickich wiernym. W tym czasie nie mieli odwagi uczynić tego nawet miejscowi kapłani… Niektórzy z nich, rozumiem, że z braku wiedzy i szacunku do Pana Profesora, próbują obecnie bagatelizować ten fakt.
Postać Pana Profesora była swoistą polską wizytówką Polaka – Petersburżanina.
W rozmowach był partnerem dla prezydentów i innych wielkich i możnych tego świata. Przy tym potrafił słyszeć rozmówcę. Nobilitował swoją obecnością, ogromnym intelektem, wiedzą zawodową, imponował i zadziwiał.
Pozostanie na zawsze w historii miasta, Rosji i jego Ojczyzny — światowej Polonii.
Miną długie lata zanim na petersburskim firmamencie pojawi się renesansowa postać Polaka-Petersburżanina na miarę sp. Rajmunda Piotrowskiego.
Teresa Konopielko, sierpień 2009
Juliusz Słowacki (1809-1849)
Testament mój
Żyłem z wami i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Dziś was rzucam i dalej idę w cień – z duchami –
A jak gdyby tu szczęście było – idę smętny.
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni, ani dla imienia;
Imię moje tak przeszło jak błyskawica
I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.
Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał swoje lata młode;
A póki okręt walczył – siedziałem na maszcie,
A gdy tonął – z okrętem poszedłem pod wodę…
Ale kiedyś – o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny – przyzna, kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnosciami dawnych moich przodków świetny.