Festiwal Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze to najstarszy festiwal muzyczny w Polsce. Pierwszy odbył się w 1965 roku. Debiutowały na nim takie polskie osobowości muzyczne jak Michał Bajor, Urszula czy Małgorzata Ostrowska. Występowało na tej scenie wiele rosyjskich gwiazd. Tradycje więc są. A co zostało z tamtych lat? Festiwal po przerwie został reaktywowany w 2008 roku i trudno oprzeć się wrażeniu, że ogólna radość, iż festiwal w ogóle udało się przywrócić do życia spowodowała, że „w erze nowożytnej” widzowie nie stawiali temu festiwalowi zbyt wysokiej poprzeczki zadowalając się jedynie konkursem sms-owym, który, jak wiadomo, może wiele powiedzieć o zamożności i determinacji głosujących, trochę mniej – o prawdziwej wartości wykonania utworu. W tak zwanych „dobrych czasach” na festiwalach były jeszcze nagrody publiczności, bo przecież na żywo na widowni widać i słychać więcej niż przed ekranem telewizora, oraz nagrody profesjonalnego jury, ponieważ zawodowcy wiedzą więcej, niż zwykły, szeregowy widz. Niestety, żyjemy w czasach, kiedy wszystko kosztuje: czas antenowy, liczenie głosów, honorarium jury, a widz, rzekomo, jest niecierpliwy i nie ma ochoty zbyt długo czekać na konkursowe wyniki. Czy aby na pewno?
Tak się złożyło, że w bieżącym 2013 roku festiwal w Zielonej Górze (festiwal odbył się w dniu 17.08.2013 r.) mogłam przeżyć na żywo. Pierwsze, co mnie zaskoczyło pozytywnie, to rozpiętość wiekowa widowni: razem bawiły się i nastolatki i emeryci. Pierwsi szalejący przy utworach rockowych, drudzy – nucący pod nosem stare dobre przeboje i uważnie, z pewnym dystansem przyglądający się młodym wykonawcom. Niczego nie ujmując zwycięzcom, po zwycięskich utworach widzimy również, kogo stać na sms-y (jeden widz mógł wysłać nieograniczoną liczbę sms-ów). Złoty samowar zdobył Michał Szpak wykonując znany w Polsce od pokoleń romans

„
Оczy czarne”, srebrny samowar wyśpiewała Natalia Sikora z utworem „
Jasny sokół”, a brązowy samowar trafił do rąk Marcina Kindli za wykonanie utworu „
Korabli”. Drugie pozytywne wrażenie, to rosyjska prowadząca, Alina Artz – perfekcyjnie ubrana, perfekcyjnie przygotowana, same plusy. Wykonawcy też dawali z siebie wszystko, więc co nie grało? W moim odczuciu – krytykowana już wcześniej komercja i organizacja. Cała organizacja festiwalu zdawała się mówić jedno:
widzu, masz wysłać jak największą liczbę sms-ów.Służyło temu zarówno cząstkowe, męczące, etapowe ogłaszanie wyników konkursu sms-owego jak i „wpuszczanie” gwiazd pomiędzy występy konkursantów zamiast „gwiezdnego” koncertu pokonkursowego.
Z tymi niedociągnięciami organizacyjnymi pozytywnie kontrastował entuzjazm i zaangażowanie wykonawców. Artyści dawali z siebie wszystko jak za dawnych dobrych lat, a publiczność też oklaskiwała swoich faworytów jak dawniej, tak więc niech żyje żywy kontakt artysty z publicznością, bo jest to naprawdę realna, rzeczywista wartość w tym naszym współczesnym, zdigitalizowanym i skomercjalizowanym świecie. I to właśnie takie przeżywanie muzyki, sztuki na żywo, nie z playbacku, lecz słuchanie żywych śpiewających ludzi, z ich emocjami, nastrojami, umiejętnościami, intencjami etc. przenosi słuchaczy w inny, lepszy świat, po którym powrót do rzeczywistości jest bardzo trudny i raczej powolny. Chciałoby się tylko zaapelować do organizatorów, aby festiwal był festiwalem, aby był prawdziwym świętem muzyki rosyjskiej, a nie sprowadzał się do komercyjnego konkursu sms-owego. Dużo mówi się o tym, że rozbudowuje się imprezy okołofestiwalowe, że w tym roku był to już cały weekend imprez, a za rok planowany jest cały tydzień wydarzeń okołofestiwalowych, jednak niezależnie od rozmachu imprez towarzyszących, warto zadbać o formułę samego festiwalu, który ma ogromny potencjał (podobno bilety zostały wyprzedane zanim pojawił się plakat festiwalowy) i wspaniałe tradycje, o których wspomniałam wcześniej.

Festiwale kojarzą mi się niezmiennie z olimpiadami sportowymi i posługując się terminologią sportową i ideałami sportowymi, nie zawsze najważniejsze są miejsca na podium, lecz już samo stanięcie do walki i pobicie własnych rekordów życiowych jest godne postawy sportowca i olimpijczyka. Taką postawą wykazało się w tym roku wielu wspaniałych wykonawców, którzy stanęli do festiwalowego konkursu, a wśród nich młody i zdolny zespół Kreuzberg, który nie znając języka rosyjskiego perfekcyjnie wyuczył się utworu rosyjskiego zespołu Gradusy i brawurowo wykonał go na deskach amfiteatru w Zielonej Górze. W rozmowach zakulisowych usłyszałam, że ich marzeniem są występy na rosyjskiej scenie muzycznej.
Tymczasem więc, mówiąc językiem radiowym, aby muzycznie zakończyć swoje rozważania na tematy festiwalowe i zachęcić czytelników do słuchania utworów polskich autorów i polskich wykonawców, proponuję wysłuchanie przepięknej ballady moich faworytów, zespołu Kreuzberg, zatytułowanej:
„Drzewo nadziei” oraz równie wspaniałego, i równie wiele mówiącego utworu zatytułowanego:
„Ważne”, innego mojego ulubionego wykonawcy, również tegorocznego, bardzo utalentowanego konkursowicza, Mezo, który zaledwie trzema sms-ami przegrał trzeci samowar.
I nie opuszcza mnie nadzieja, że żywy kontakt artysty z publicznością pozostanie, nie tylko dla starszego pokolenia, ale i dla młodych, wartością nadrzędną, tym, co jest naprawdę ważne, a Festiwal Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze, zarówno dla publiczności jak i dla wykonawców, będzie niczym nie zakłóconym, prawdziwym muzycznym świętem.
Grażyna Sadowska
Gdańsk, 18.08.2013 r.
Zdjęcia fot. Paweł Stawarzze strony www.zok.com.pl