Zawsze uśmiechnięta i szczęśliwa. Urodzona pod szczęśliwą gwiazdą – 25 grudnia. W tym dniu w 2014 roku przekroczyła 82 lata. Pięknie mówi po polsku, interesuje się kulturą polską, bywa prawie na wszystkich polonijnych imprezach w Domu Polskim, na wszystkich pokazach filmowych. Pani Zofia potrafi wszystko – od wykwintnych potraw domowych do pięknego wyszywania i śpiewu.
A jakie było jej życie?
Pani Zofia urodziła się 25 grudnia 1932 roku w polskim miasteczku Iwieniec przy granicy z ZSRR (obecnie Białoruś) . Ojciec Zofii – Władysław Toćko (ur. w 1891 r. w Iwieńcu) z zawodu był budowniczym. Matka – Jadwiga z domu Golak urodziła się w 1910 r. w Nowym Jorku, później mieszkała w Iwie, które się znajdowało 70 kilometrów od Iwieńca. Gdy w Iwie w wyniku pożaru spaliły się zabudowania przy jednej z ulic, Władysław Toćko przyjechał tam na odbudowanie domów i wówczas poznał Jadwigę, którą później poślubił. 20 maja 1930 r. urodził się brat Zofii – Romuald.
W 1939 rozpoczęła się II wojna światowa, do Polski wkroczyli „Sowieci”. W tym samym roku Zofia poszła do polskiej szkoły, której nigdy nie ukończyła.
Od tego czasu zaczęło się całkowicie inne życie. Polskie dokumenty wszystkich mieszkańców zamieniono na rosyjskie. Zofię zapisano jako „Sofija”. W szkołach zniknął język polski, lekcje przeprowadzano po rosyjsku.
W roku 1941 przyszli Niemcy, a wraz z nimi strach i bombordowania. Wszystkie rosyjskie władze wyjechały z Iwieńca. W mieście rządziło gestapo. Zorganizowano żydowskie getto. Było wielu zabitych. Mała Zofia na własne oczy widziała rozstrzeliwanie przywiązanych do siebie ludzi. Atmosfera stałego strachu i zagrożenia spowodowała, że matka Zofii zaczęła dużo chorować i w lutym 1942 zmarła. Jadwiga Toćko miała trzydzieści dwa lata, Zofia – dziewięć.
W roku 1942 na tych terenach pojawiły się Polskie Legiony. Niemcy na nich polowali. Któregoś razu, po kolejnej krwawej operacji, Niemcy rozłożyli ciała zabitych polskich patriotów w Iwieńcu, dla przestrogi mieszkańców.
Po wojnie zaczęła się kolektywizacja, kolejne życie przy Związku Radzieckim. Na rodzinę Zofii nałożono ogromne podatki za użytkowanie ziemi, zapłacić które było niemożliwe. W końcu „Sowieci” odebrali ziemię – 10 ha. Ludzie mieli nadzieję, że wróci Polska… Tych, którzy nie chcieli zostać członkami kołchozu, rozstrzeliwano.
W latach 1945-1946 mieszkańcy Iwieńca uświadomili sobie, że polska władza już nigdy nie powróci i zaczęli wyjeżdżać do Polski. Rodzina Zofii nie mogła wyjechać, gdyż ojciec był poważnie chory. Władysław Toćko zmarł w 1947 roku. Po jego śmierci Zofia i Romuald nie mogli udać się do Polski, ponieważ granica została już zamknięta.
Zofia i jej brat zostali sami, bez rodziny, krewnych i środków do życia. Państwo nie wydawało żadnych pieniędzy na ich utrzymanie, gdyż rodzice Zofii nie pracowali w Związku Radzieckim. Nie dostali możliwości uzyskania wykształcenia oraz szkolnego wyżywienia. Nie mieli ani jedzenia, ani ubrania. Głodowali. Zofia kopała ziemniaki, składała drzewa w zamian za jakąkolwiek żywność. W wieku siedemnastu lat zaczęła pracować jako kasjerka w kinie, później skończyła kursy księgowości. Także wówczas śpiewała w chórze, gdzie spotkała swoją miłość i przyszłego męża – Grigorija Lipkina. Pisał wiersze i recytował je na scenie. Pobrali się w roku 1952. Grigorij Lipkin uczynił wiele dobrego dla białoruskiej ziemi, biorąc udział w rozminowaniu okręgu witebskiego. W 1981 przeszedł na emeryturę w stopniu podpułkownika. Zmarł w 1991 i został pochowany w Witebsku. Zofia i Grigorij przeżyli razem czterdzieści lat.
Mają dwie córki. W dokumentach zawsze było zapisane, że są Polkami. Obie córki ukończyły Leningradzki Instytut Technologiczny. Mają jeszcze wnuka i wnuczkę, które również posiadają wyższe wykształcenie. To właśnie było najważniejsze dla pani Zofii, ponieważ nie miała możliwości kształcić się i dlatego zrobiła wszystko, by jej bliscy uzyskali wykształcenie.
Obecnie Zofia Lipkina mieszka ze swoją młodszą córką Innes w Petersburgu. W Petersburgu również mieszkają jej wnuki i prawnuki. W domu Zofia Lipkina stara się zachowywać polską kulturę i język. Lubi czytać polskie książki. Także wyszywa, robi na drutach, przygotowuje smaczne jedzenie. Chodzi prawie na wszystkie spotkania Domu Polskiego w Petersburgu, śpiewa w „Piosence biesiadnej”. Do tej pory pani Zofia utrzymuje kontakty z krewnymi mieszkającymi w Polsce i odwiedza ich, gdy tylko pojawia się taka możliwość.
Opracowała Zoja Trofimowa – uczestnik projektu „Perły w Koronie” na podstawie wywiadu z panią Zofia Lipkiną