Między 26 a 28 lipca 2019 roku w ramach IX Festiwalu Teatrów Ulicznych „Jełagin park” w Petersburgu gościł Teatr Ósmego Dnia z Poznania. Korespondentowi Gazety Petersburskiej Denisowi Szczegłowi udało się umówić na wywiad z Ewą Wójczak, która opowiedziała, z czym Teatr zawitał do Wenecji Północy.
D – Denis Szczygłow
E – Ewa Wójciak
D: Dzień dobry! Jest z Państwem Gazeta Petersburska – polska informacyjna agencja kulturowa Petersburga. Dziś rozmawiamy z przedstawicielką teatru z Poznania… Proszę się przedstawić.
E: Nazywam się Ewa Wójciak. Jestem współtwórczynią i aktorką „Teatru Ósmego Dnia” w Poznaniu.
D: Bardzo mi miło. Proszę powiedzieć, jaką sztukę przywieźli Państwo do Petersburga tym razem?
E: Nasz spektakl nazywa się „Arka” i jest taką poetycką opowieścią, która będzie się dokonywać za pomocą scenografii – ruszających się po scenie objektów – muzyki, światła i aktorów. Jest opowieścią o ludziach, którzy z dnia na dzień, jak to się dzisiaj dzieje, tracą dom. Odpowiada na ważne dzisiaj problemy: obecnie w świecie trwa wiele wojen domowych, które sprawiły, że ludzie musieli uciekać z płonących miast, domów… Dla nas to zaczęło się na Bałkanach, później była wojna Czeczeńska, dzisiaj, wiadomo, jest to Syria. Ogólnie jest takich miejsc bardzo wiele i myślę, że miliony ludzi przemierzają drogi zarówno Europy jak i innych kontynentów, żeby znaleźć sobie lepsze miejsce do życia. Dzisiaj ten problem się wzmocni, ponieważ wielce nasili się imigracja związana ze zmianami klimatu, czyli ludzie będą szukać miejsca do życia, gdzie jest woda, gdzie są w stanie przetrwać. I to przedstawienie o nich opowiada. Oczywiście, bardzo metaforycznie – to nie jest dosłowne, to nie jest konkretne… Ale niemniej, jest to historia, jak to na zupełnie zwyczajną sytuację (w naszym wypadku jest to wesele) spada znienacka – jak piorun z jasnego nieba – wojna i rozwala życie, rozwala wszystko. Ci ludzie nie mają za bardzo czasu, nie mają możliwości, żeby się spakować, także biorą, co mają najcenniejszego i muszą uciekać – i to jest właściwie opowieść o tym. Ja nie będę opowiadać całego spektaklu, bo on się za chwilę odbędzie.
Takim punktem docelowym jest ta arka, tak jak Arka Noego, czyli ten statek, który zbiera tych wszystkich, którzy nigdzie nie mogli znaleźć sobie miejsca. Ale, oczywiście, arka jest przenośnią, jest skrótem poetyckim, bo w rzeczywistości, być może, ona mówi tylko o tym, że tak naprawdę jedyne miejsce, jakie mamy dla realizacji naszych marzeń, to jest sztuka, to jest piękno, jakiś rodzaj iluzji. To jest właśnie ta arka, uskrzydlona i piękna, ale ona nie jest realna, jest taką przestrzenią duchową bycia.
D: Zgodnie z tym, co wiem, ten spektakl istnieje od dwutysiuęcznego roku. W ilu krajach z nim Państwo byli?
E: Ten spektakl ma bardzo długą i barwną historię. Rzeczywiście, graliśmy go niemal w całym świecie – przesadzam, bo nie graliśmy w Australii, w niektórych miejscach w Azji, ale byliśmy w Singapurze, w Korei… W Europie byliśmy właściwie wszędzie, graliśmy go wielokrotnie. Byliśmy również wiele razy w Ameryce Łacińskiej: kilka razy w Meksyku, w Kolumbii, Wenezueli, co dziś trudno sobie wyobrazić, ale był wspaniały festiwal w Caracas, gdzie też tę „Arkę” graliśmy i gdzie przychodziło 10 tysięcy ludzi. Zawsze bardzo lubiliśmy jeździć do Ameryki Południowej. Jakiś czas temu zaczęły otwierać się przestrzenie dla teatru ulicznego też w Rosji – jest to jakaś nowa ścieżka.
D: Czy Państwo byli już w Petersburgu?
E: Tak, byliśmy w Petersburgu i graliśmy tęże „Arkę”. To było z trzy-cztery lata temu, dokładnie nie pamiętam.
D: Przeczytałem gdzieś w internecie opinię Rosjan o tym, że są Państwo mistrzami sztuki ulicznej. Wielu już o Państwu wie.
E: „Arkę” na pewno pokazywaliśmy raz tutaj, ale też w Moskwie. Graliśmy również „Wzlot” o Osipie Mandelsztamie, „Piołun” i „Mięso” – plener inspirowany poematem Aleksandra Błoka. „Dwunastu”– byliśmy tu w 89 roku z dużym festiwalem międzynarodowym, który się nazywał Mir Caravan– to był taki festiwal w namiotach, w otwartych przestrzeniach, gdzie brały udział grupy z różnych państw. Organizatorami byli: grupa z Blois, z Francji i grupa Licedei, stąd. Festiwal trwał cztery miesiące i objechał całą Europę: był w Kopenhadze, Paryżu, Berlinie – jeszcze wtedy podzielonym murem – w Warszawie, Pradze… Natomiast współcześnie byliśmy w Moskwie i tu (w Petersburgu) – jeszcze w czerwcu – i było zupełnie jasno. Także to było doświadczenie niezwykłe, bo to jest spektal obliczony na pewne efekty związane ze światłem, ogniem…
D: Przecież blisko jest koło podbiegunowe.
E: Wiem. Ale byliśmy w szoku: nadchodzi godzina spektaklu, a tu nic się nie zmienia, jest ciągle tak jasno… Ale spektakl został bardzo dobrze przyjęty, no bo jesteśmy tutaj w konsekwencji tego pobytu drugi raz.
D: Chciałbym też dodać, że mają Państwo szczęście: nie pada, nie ma wiatru i jest bardzo ciepło.
E: Wtedy padało.
D: Jak to w Petersburgu.
E: Padało, ale ludzie mimo to byli.
D: Bardzo dziękuję, pani Ewo!
E: Też panu bardzo dziękuję.
Denis Szczegłow
Korekta Paweł Szutow
Zdjęcia Denis Szczegłow
Dzjękujemy: Elagin Park