30 czerwca 1911 roku w na wsi Szetejnie na Litwie, w okręgu kowieńskim, urodził się Czesław Miłosz – polski poeta, prozaik, eseista, historyk literatury i tłumacz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. W Rosji o Miłoszu często wspomina się w kontekście jego relacji z Josifem Brodskim, używając określenia „polski Brodski”, albo inaczej – mówiąc, że dla literatury polskiej Miłosz odegrał mniej więcej tę samą rolę, co Brodski dla rosyjskiej. Oczywiście, jest to pewne uproszczenie. Natomiast podobieństwo losów czy raczej „punkty wspólne” w życiu tych dwóch wielkich twórcy od razu rzucają się w oczy, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ich przyjaźń i wzajemną aprobatę. Tym właśnie „punktom wspólnym” została poświęcona książka Miłosz i Brodski. Pole magnetyczne (2007, wyd. Znak) autorstwa Ireny Grudzińskiej-Gross, o której chcielibyśmy opowiedzieć naszym czytelnikom w 110. rocznicę urodzin polskiego pisarza.
Wstęp do monografii napisał przyjaciel obu jej bohaterów, wybitny poeta litewski Tomas Venclova. Porównuje pracę Grudzińskiej do „Żywotów równoległych” Plutarcha: „Są to jakby życiorysy równoległe dwóch wybitnych postaci o podobnym, a jednocześnie mocno skontrastowanym losie. (…) Byli centaurami – istnieli jednocześnie w dwóch porządkach, w dwóch krajach, dwóch językach, dwóch czasach”.
Książka ma wyraźny osobisty charakter: autorka przyznaje, że miała szczęście niejednokrotnie spotkać się z obu noblistami, dlatego dość często odwołuje się do własnych wspomnień o poetach lub opowiadań innych osób z ich bliskiego kręgu „Wielkiej Emigracji XX wieku”. Trudno też nie zauważyć, że ma wyraźnie wbudowanego czytelnika modelowego – jest nim czytelnik polski. Na przykład, bardzo ciekawy jest rozdział poświęcony stosunkowi Brodskiego do Polski. Wzmianki w tej kwestii pojawiały się w różnych opracowaniach i wywiadach, autorka zaś jako pierwsza zebrała je w jednym miejscu, dodając do tego problematykę recepcji rosyjskiego poety w Polsce. Opowiada jak za czasów młodości Brodskiego jego znajoma Zofia Kapuścińska, która była Polką i studiowała wówczas w Leningradzie, wręczyła mu płytę z wierszami Gałczyńskiego w wykonaniu samego poety, jak dzięki niej Brodski zaczął tłumaczyć utwory polskich twórców, a reprodukcja obrazu wycięta z czasopisma „Przekrój” stała się inspiracją do napisania bożonarodzeniowych wierszy. Te zadziwiające opowieści rzucają trochę światła na jedynie wspomnianą przez autorkę, lecz bardzo interesującą kwestię zainteresowania kulturą i językiem polskim wśród inteligencji Związku Radzieckiego. Prawie powszechna, chociaż najczęściej powierzchowna znajomość polskiego i ilość przekładów powstałych w drugiej połowie XX wieku wynikała nie tylko z rzekomej „przyjaźni ludów”, ale także z faktu, że Polska była dla Rosjan swego rodzaju bramą do kultury Zachodniej. Brodski często wspominał, że Prousta i Joyce’a po raz pierwszy przeczytał właśnie w przekładzie polskim, ponieważ było to jedyne dostępne na terenie ZSRR wydanie. Co prawda, zamiłowanie do języka polskiego u poety później zdominowała fascynacja angielskim, ale kontaktu z kulturą polską nigdy nie utracił, między innymi dzięki przyjaźni z Miłoszem.
Istotną kwestią w tym kontekście jest również stosunek obu poetów do pojęcia Europy Środkowej – bardzo ważnego dla Miłosza, a w ogóle nieuznawanego przez Brodskiego. Główne nieporozumienie polegało na tym, że dla polskiego poety literatura i kultura miały ścisły związek z historią i polityką, Brodski zaś starał się tych związków unikać. Miłosz wierzył, że poeta nie tylko może, lecz powinien za pomocą swojej twórczości i stanowiska publicznego walczyć z ustrojem i tyranią. Idea Europy Środkowej w latach 70. i 80. także była wyrazem sprzeciwu – jej zwolennicy podkreślali swoją kulturalną i ideologiczną niezależność od Wschodu w czasach, gdy Europa została podzielona żelazną kurtyną. Jednak utożsamianie polityki i literatury często prowadzi do niebezpiecznej pokusy – traktowaniu całej kultury rosyjskiej en bloc i jej całkowitemu odrzucaniu z powodów politycznych. Z tym właśnie walczył Brodski, między innymi we wspominanym przez Grudzińską artykule Dlaczego Kundera myli się co do Dostojewskiego. Był przekonany, że „inwazja i czołgi nie są argumentem w dziedzinie kultury: język, literatura, myśl ludzka – mówił – nie zależą ani od geografii, ani od systemu politycznego”. Nie uznawał pojęcia Europy Środkowej nie dlatego, że był zwolennikiem Wschodu, lecz w ogóle nie uznawał podziału na Wschód i Zachód. Autorka stara się obiektywnie przedstawić oba stanowiska, jednak da się zauważyć, że wizja Miłosza jest dla niej bardziej naturalna. Wielokrotnie podkreśla, że dla Brodskiego twórczość nie miała nic wspólnego z polityką, próbuje „wytłumaczyć” postawę poety przed modelowym polskim czytelnikiem. W tym czasie jak dla ewentualnego rosyjskiego odbiorcy (książka została przetłumaczona na język rosyjski w 2013 roku) byłby raczej potrzebny krótki antropologiczno-historyczny komentarz do postawy Miłosza oraz recepcji jego twórczości we współczesnej Rosji.
Dużo uwagi Grudzińska poświęca kwestii przyjaźni. Najpierw opowiada o ugrupowaniach literackich, z którymi każdy z poetów był związany w młodości: w przypadku Brodskiego był to „czarodziejski chór” zebrany wokół Anny Achmatowej, w przypadku Miłosza – wileńska grupa poetycka Żagary. Dla obu poetów ta młodzieńcza przyjaźń odgrywała niezwykle istotną rolę w kształtowaniu osobistym i twórczym, była „jedyną instytucją społeczną, na której polegali”, chociaż z powodu różnych perypetii losowych w obu wypadkach nie była to przyjaźń na całe życie. Ciekawie jest natomiast zaznaczony przez autorkę ich późniejszy stosunek do instytucji przyjaźni, już za czasów emigracji. Brodski, mimo że na brak przyjaciół nie narzekał, bardzo rzadko używał tego słowa w druku, jak gdyby rezerwował go dla kilku najbliższych osób ze swojego kręgu. Tak jak pisał w słynnym wierszu: „Я любил немногих. Однако – сильно”[1]. Grudzińska przypuszcza, że do utrudnienia swobodnego użycia tego terminu przez poetę przyczyniły się władze radzieckie z ich propagowaniem „puszkinowskich przyjaźni”. Natomiast Miłosz w wypowiedziach publicznych odnosił się do pojęcia przyjaźni znacznie częściej i z większą łatwością. Co więcej, w stosunku do rosyjskiego poety wielokrotnie podkreślał, że Brodski to „jego przyjaciel”, zaznaczał to nawet przy okazji ostrych debat politycznych.
Kolejną kwestią jest stosunek obu poetów do kobiet i roli, jaką odgrywały w ich życiu oraz twórczości. Autorka analizuje wiersze Miłosza napisane w związku ze śmiercią pierwszej i drugiej żony poety, ukazując pewną ewolucję jego poglądów, przy czym podkreśla, że polski poeta miał „jeśli można tak powiedzieć, katolicką wizję kobiety: była dla niego Ewą – pokusą, ale także spełnieniem”. Jak to ujmuje poeta w pięknym wierszu Po wygnaniu: „Jak wszystko jest / Doskonałe. (…) Dla mężczyzny i kobiety. Albo dla rośliny, / Podzielonej na żeńskość i męskość, które tęsknili do siebie”[2]. Dla Brodskiego zaś zgodnie z rosyjską tradycją romantyczną, w której czuł się mocno zakorzeniony, kobieta jest demonem, uwodzicielką, niewierną kochanką, o której można mówić tylko w czasie przeszłym. Niekiedy traktuje ją przedmiotowo: „Что зачем вся дева, раз есть колено”[3]; niekiedy napełnia wiersz bolesną, niemal fizycznie odczuwalną tęsknotą za nią: „Я взбиваю подушку мычащим «ты» / За морями, которым конца и края, / В темноте всем телом твои черты / Как безумное зеркало, повторяя”[4]; nigdy to jednak nie była miłość szczęśliwa. Jedyny pogodny wiersz Brodskiego o miłości – Love Song – poświęcony żonie, został napisany w języku angielskim niedługo przed śmiercią poety.
Samoświadomość językowa obu pisarzy-emigrantów – to jeden z kluczowych problemów książki Grudzińskiej. Obaj po jakimś czasie opanowali angielski w bardzo dobrym stopniu (Brodski w mowie potocznej nawet swoje słynne rosyjskie wtręty typu „да?” czy „и так далее, и так далее” zamieniał na odpowiedniki angielskie), obaj ingerowali w tłumaczenia własnych wierszy. Dla Miłosza angielski nigdy nie został oryginalnym językiem jego poezji. Wielokrotnie powtarzał, że poeta ma prawo pisać wiersze wyłącznie w języku ojczystym i miał Brodskiemu za złe, że ten „poddał się” angielszczyźnie. Chociaż w przypadku Brodskiego było to nie tyle poddanie się, ile wynik długotrwałej miłości do języka Krainy Jezior. Przy czym trzeba przyznać, że jego angielszczyzna na zawsze pozostała bardzo rosyjska. Chodzi nie o akcent w wymowie potocznej, lecz o coś, co Grudzińska nazywa „poezją z obcym akcentem”. Dotyczy to prawie nieuchwytnej melodii języka, rytmiki wierszy z dłuższymi sylabami akcentowanymi, przerzutnią, którą tak mistrzowsko operował na gruncie ojczystego języka, i która okazała się niezrozumiała dla czytelników amerykańskich.
Każdy z poetów czuł się mocno związany z kulturą rodzimego kraju, ale u każdego z nich ten związek miał zupełnie inny charakter. Problem tożsamości nie tylko językowej, lecz też kulturowej i narodowej jest centralnym zagadnieniem książki Grudzińskiej, a zarazem jej ramą kompozycyjną. Autorka zaczyna od genealogii obu poetów, a kończy kwestią powrotu do ojczyzny – dokonanym w przypadku Miłosza i niemożliwym dla Brodskiego nawet po śmierci. Miłosz doceniał wielokulturowość miejsca, z którego pochodził i fakt, że jest nośnikiem specyficznej „litewskiej polszczyzny”, interesował się własnymi korzeniami, osobowościami swoich przodków. Znalazło to wyraz przede wszystkim w eseju Rodzinna Europa, na który wielokrotnie powołuje się autorka: „Podejście Czesława Miłosza do jego polskości jest przedromantyczne: historia rodu jest nie tylko historią krwi, ale wielostronnych lojalności i powiązań”. Bez względu na wstrząsy historyczno-polityczne, które przeżył we wczesnym okresie swojego życia, a może nawet dzięki nim, poeta szukał podpory w wielopokoleniowej tradycji, w ciągłości kulturalnej. Jednocześnie, Miłosz był głęboko przekonany, że głównym wyznacznikiem tożsamości jest język, stąd często pojawiające się u niego zdanie o wspólnej ojczyźnie języka polskiego. Nie ostatnią rolę grał tu jego stosunek do religii – ciągle niepewny i niejednoznaczny, a jednak zawsze powracający do tradycji katolickiej, w której został wychowany.
Rodzice Brodskiego byli inteligentami rosyjskimi żydowskiego pochodzenia, należeli do tej warstwy społecznej, na którą Rewolucja Październikowa wpłynęła w najbardziej drastyczny sposób. Nigdy nie opowiadali ani o swoich przodkach, ani o swoim dzieciństwie. Rewolucja odwróciła świat wartości, przerwała naturalny rozwój kultury rosyjskiej. Słusznie Grudzińska widzi w tym główne źródło poczucia zagubienia, całkowitego braku oparcia i bezdomności, które przez całe życie towarzyszyły Brodskiemu. Dziesięć lat przed emigracją napisał wiersz От окраины к центру, prawie nieznany dziś czytelnikom polskim, w którym jak gdyby przeczuwał swój los wiecznego wygnańca: „Так легко мне теперь от того, что ни с кем не расстался, / Слава Богу, что я на земле без отчизны остался”[5]. Ojczyzną dla Brodskiego byli ludzie, Leningrad – jako miejsce, gdzie spędził całą młodość, oraz szeroko pojęta kultura rosyjska. Całkowitego związku z kulturą nigdy nie utracił, za ludźmi tęsknił, ale niektórych z nich później spotkał w innych zakątkach świata, a do rodzimego miasta nie wrócił już nigdy – początkowo nie mógł dostać pozwolenia (z tego powodu nie był nawet na pogrzebie rodziców), a później już nie chciał go nawet odwiedzić. Wiedział, że miasto wygląda zupełnie inaczej, niż za czasów jego młodości, że w jego wypadku to nie będzie pojednanie, a jedynie rozdrapywanie starych ran. Jak wyznał w rozmowie Tomasem Venclovą: „Pomysł, że ktoś powraca do rodzinnego miasta i znowu znika stamtąd po paru dniach, wydaje mi się czymś dzikim. (…) Na miejsce zbrodni jeszcze można powrócić, ale na miejsce miłości…”[6].
Rzeczywiście, na miejsce swojej miłości Brodski nie powrócił nawet po śmierci. Zmarł bardzo wcześnie – miał zaledwie 56 lat, niespodziewanie dostał ataku serca, pozostawiając młodą żonę z czteroletnią córką. Żegnano go dwukrotnie: najpierw w Nowym Jorku, a półtora roku później w Wenecji, kiedy postanowiono przenieść grób poety na cmentarz San Michele. Odnalazł ostateczne schronienie we Włoszech – kraju, który najbardziej fascynował go przez ostatnie lata życia. W obu wypadkach był to pogrzeb katolicki, mimo że Brodski nie był ochrzczony, a jego stosunek Boga był dość daleki od wizji chrześcijańskiej. Za życia często powtarzał, że mimo wychowania skrajnie ateistycznego, wierzy w Boga, ale jest On surowo karzącym Panem ze Starego Testamentu, a nie miłosiernym Zbawicielem.
Odejście Miłosza było zupełnie inne. W ostatnich latach powrócił do Polski – Kraków w pewnym sensie zastąpił mu ukochane Wilno. Przeżył o dwa lata swoją drugą żonę, a kilka miesięcy przed śmiercią postanowił zakończyć swoją działalność, jak gdyby wiedział, że godzina śmierci jest już blisko. Jego osobista sekretarka Agnieszka Kosińska wspomina, że „to była faktycznie ars bene moriendi – sztuka dobrego umierania. (…) Bardzo spokojny, bardzo pewny siebie, bardzo godny proces kończenia ziemskich interesów”[7]. Poeta po wszelkich rozterkach duchowych umarł ostatecznie pogodzony z Bogiem i został pochowany w Krypcie Zasłużonych w klasztorze oo. Paulinów na Skałce.
Słusznie, zatem zauważa Grudzińska, że niczym poeci tak nie różnili się od siebie, jak tym w jaki sposób odeszli. Autorka stwierdza pesymistycznie: „Cmentarz San Michele jest coraz częściej zatapiany przez falę i w końcu pewnie zostanie zalany. (…) Wywyższeniu Miłosza będzie towarzyszyć dosłowne pogrążenie się Brodskiego”. Analizując przyjaźń Brodskiego i Miłosza, ich stosunek do emigracji i historii oraz do poezji i śmierci, pokazuje, jak w rzeczywistości dwaj wielcy twórcy są do siebie niepodobni. Książka Miłosz i Brodski. Pole magnetyczne rzuca inne światło na niektóre aspekty biografii obu poetów, pomaga czytelnikom polskim lepiej zrozumieć Josifa Brodskiego, a czytelnikom rosyjskim odkrywać, choć nie w pełni, wciąż mało znaną im postać Czesława Miłosza.
Anna Svetlova
Irena Grudzińska-Gross, Miłosz i Brodski. Pole magnetyczne, Znak, Kraków 2007.
Ирена Грудзинская-Гросс, Милош и Бродский. Магнитное поле, пер. М. Е. Алексеева, НЛО, Москва 2013.
Zdjęcie w tle: Czesław Miłosz i Josif Brodski na spotkaniu na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, Maciej Socho/PAP.
[1] И. Бродский, «Я всегда твердил, что судьба – игра…», w: tegoż, Kонец прекрасной эпохи. Стихотворения 1964-1971, wyb. В. Марамзин, Л. Лосев, Санкт-Петербург 2000.
[2] Cz. Miłosz, Po wygnaniu, w: tegoż, Wiersze wszystkie, Kraków 2011.
[3] И. Бродский, dz. cyt.
[4] И. Бродский, «Ниоткуда с любовью…», w: tegoż, Стихотворения, wyb. Я. Гордин, Tallinn 1991.
[5] И. Бродский, От окраины к центру, w: tegoż, Стихотворения, wyb. Я. Гордин, Tallinn 1991.
[6] Т. Венцлова, Чувство перспективы, w: Бродский. Книга интервью, Москва 2011, tłum. AS.
[7] A. Kośińska, Rozmowy o Miłoszu, cyt. za: Z. Łapiński, Wstęp do Cz. Miłosz, Poezje wybrane, Wrocław 2013.