Pamięci Wiesławy Sawinowej – ostatnie pożegnanie

Odeszła współzałożycielka pierwszej oficjalnie zarejestrowanej organizacji polonijnej w Rosji

7 stycznia w dzień Prawosławnego Bożego Narodzenia umarła Nasza (polska i petersburska) Pani Wiesława Sawinowa z domu Marciniak. Wstrząśnięci tragiczną wiadomością składamy Córce Weronice z Rodziną, polskiej Rodzinie i bliskim głębokie wyrazy współczucia i łączymy się w bólu z Rodziną Męża śp. Wiesławy – Mikołaja.

Jak silna może być kochająca kobieta

Кochana Wiesiu, wspominam dziś nasz wspólny wyjazd do Lublina zimą 92 r. z dziećmi, które brały udział w konkursie recytatorskim “Kresy” w Petersburgu. Tych kilka dni spędzonych z Tobą w szczególnej “kresowej” atmosferze, nasze wieczorne i nocne rozmowy odkryły mi piękną Twoją duszę i pokazały mi, jak silna może być kochająca kobieta. Jak dobrze, że jesteś  w moim życiu.

Jadwiga Frołowa

Ci, których kochamy nie umierają nigdy

Życie takie kruche… Strata taka nagła… Serce tak złamane… Umarła Wiesia, moja Przyjaciółka, którą poznałam w 1969 roku przed naszym wyjazdem na studia do Leningradu. Mieszkałam z Nią i z Isią Foks- Koperską w jednym pokoju w leningradzkim akademiku przy ul. Szewczenki. Byłam świadkiem na ślubie Wiesi z Kolą Sawinowym w Leningradzie.       

Spotykałyśmy się w Sankt Petersburgu, w Warszawie, w Pietrozawodzku i u mnie w domu.      

Wiesia kochała życie. Zawsze podziwiałam Jej siłę ducha i optymistyczne podejście do wszelkich życiowych trudności. Wiesia z mężem Nikołajem przeżyła ponad 40 lat w zgodzie i miłości.      

Ci, których kochamy nie umierają nigdy, bo miłość to nieśmiertelność. Żegnaj Wiesiu!    

Jadwiga Orleańska-Kosewska

Pozostanie w moim sercu na zawsze jak jasny promyk słońca...

Poznałem Wiesię w wakacje 1969 r. na Jelonkach w Warszawie, gdzie mieliśmy kurs przygotowawczy przed wyjazdem na studia do Petersburga. Zwróciłem na nią uwagę – była ładna, sympatyczna, wesoła, uśmiechnięta… Potem mieszkaliśmy całą polską grupą w akademiku w Petersburgu na Wyspie Wasilewskiej, na ul. Szewczenko 25. Stąd codziennie rano dojeżdżaliśmy zatłoczonym autobusem do Wydziału Filologicznego nad Newą. Studiowaliśmy filologię rosyjską.

Nie pamiętam Wiesi smutnej, zdenerwowanej. Nie okazywała tego na zewnątrz, zawsze była uśmiechnięta. Kiedy wchodziłem na salę wykładową, rozglądałem się w poszukiwaniu „swoich”. Rok był liczny, a z Polaków było nas tylko kilkoro. Przyjemnie było widzieć, jak Wiesia machała i uśmiechała się, pokazując „zaklepane” miejsce. Mieliśmy taką swoją, zaprzyjaźnioną grupę, w której były: Wiesia, Isia, Jadzia, potem jeszcze Hala. Wspólnie przeżywaliśmy zaliczenia i egzaminy, a później świętowaliśmy sukcesy w akademiku. W czasie studiów wiele było tych spotkań i rozmów, głównie wieczorami. Wiedzieliśmy wszystko o sobie nawzajem – kto jest skąd, o rodzinie i najbliższych, kto na niego czeka w Polsce, kto dostał listy itp. Szczególnie łączyły nas okresy Świąt, przeżywane na obczyźnie. W Wigilię opuszczaliśmy zajęcia. My, panowie, kupowaliśmy choinkę, a Wiesia z koleżankami przygotowywały wieczerzę. Potem ze łzami w oczach śpiewaliśmy kolędy…

Wolny czas też często spędzaliśmy razem. Pamiętam wyprawę naszej grupy na łodzie wiosłowe. Popłynąłem z Wiesią po zalewie, dosyć daleko od brzegu. Nie bała się, była bardzo ufna. W wypożyczalni nie dali nam ani kapoków, ani kół ratunkowych. Na szczęście woda była wtedy spokojna. Dzisiaj, kiedy patrzę na tę naszą wspólną fotografię na wodzie, to myślę, że to była niebezpieczna brawura, ale wtedy wydawało nam się fantastyczną przygodą… Pamiętam też, jak w zimie jeździliśmy za miasto na sanki. Zjeżdżało się bardzo szybko z wysokiej góry specjalnym torem aż na zamarznięty zalew. Wiesi bardzo się to podobało…

Przyszedł czas, kiedy Wiesia się zakochała. Jej chłopak, a później mąż – Rosjanin Kola Sawinow był przystojnym, bardzo sympatycznym mężczyzną. To była piękna, romantyczna miłość. Czasami, późnym wieczorem, kiedy wychodziliśmy z zajęć, on już czekał cierpliwie na Wiesię przed budynkiem Wydziału. Pamiętam też, jak w oryginalny sposób wyraził jej miłość słowami na korze brzozowej („bierioście”), tak jak pisano kiedyś na Rusi…

Po obronach prac magisterskich rozjechaliśmy się do swoich miast w Polsce, a Wiesia została z mężem w Petersburgu. Od Isi dowiedziałem się, że urodziła wspaniałą córeczkę Weronikę. Potem spotykaliśmy się sporadycznie, kiedy wyjeżdżałem na staże naukowe do Petersburga. Gościnny dom Państwa Sawinowych zawsze stał dla nas otworem… Wiesia pracowała w Bibliotece im. Sałtykowa-Szczedrina w oddziale „Rossica”. Pomagała mi w zdobywaniu „dojścia” do potrzebnych książek. Kiedyś wprowadziła mnie na zaplecze biblioteki, gdzie na półkach stały w pięknych skórzanych okładkach ze złotymi literami książki z polskich bibliotek, przejęte przez Rosję.

Naszą przyjaźń odnowiliśmy po latach, kiedy Wiesia przyjeżdżała do Lublina, a właściwie do Motycza pod Lublinem, gdzie brała udział w organizowaniu warsztatów dla nauczycieli języka polskiego na Wschodzie. Widziałem, że była bardzo lubiana przez swoich podopiecznych, otwarta, kontaktowa. Miała interesujące pomysły dydaktyczne (np. kręcenie filmu przez uczestników warsztatów). Z ogromna pasją i radością opowiadała o swojej pracy z Polakami w Petersburgu i redagowaniu „Gazety Petersburskiej”. Gościła też u nas w domu w Lublinie, a na Starym Mieście, w Domu Polonii, byliśmy z żoną świadkami wręczania Wiesi medalu za zasługi w pracy z Polonią w Petersburgu. Przyjmowała go z wielką skromnością i wzruszeniem…

Największą wartością dla Wiesi była jej rodzina. Pokazywała nam na laptopie zdjęcia swojego męża Koli, córki Weroniki, zięcia i dwójki wspaniałych wnucząt: Miszelki i Martinka. Bardzo ich wszystkich kochała i była z nich bardzo dumna. Dzieląc się swoim szczęściem, wiele razy przysyłała mi różne zdjęcia, kiedy była u rodziny za granicą.

Często wysyłaliśmy sobie przez Internet życzenia, śmieszne filmiki, piosenki. Dostawałem od Wiesi również interesujące materiały o Petersburgu.

Wiadomość o jej chorobie poraziła nas jak grom z jasnego nieba. Na nasze życzenia odpowiedziała SMS-em ostatni raz 31 grudnia 2020 r. późnym wieczorem. To były piękne, czerwone serduszka… Modliliśmy się z żoną codziennie o jej powrót do zdrowia. Bóg jednak zdecydował inaczej…

Kiedy patrzę na swoje życie z perspektywy lat, widzę, że miałem szczęście do dobrych ludzi. Wiesia była jedną z nich – wspaniałą Przyjaciółką, Żoną, Matką, Babcią. Ze swoim uśmiechem pozostanie na zawsze w moim sercu jak jasny promyk słońca…

Lublin, 10.01.2021
Witold Kowalczyk

Ее уход меня просто потряс

Трудно примириться с уходом людей, но потеря Веславы не укладывается в голове. Теплый, деликатный человек, которая всегда приветливо встречала людей. Никогда я не слышала от нее негативного мнения о людях. Скромная, никогда не навязывала своего мнения, не завоевывала центр внимания в любом обществе. Такие люди, как лесной ручей, тихо и незаметно журчащий, но дарующий людям чистую прохладную воду. Не могу осознать, что мы ее потеряли, слова не идут, действительно хочется выть от боли потери. Все слова не отразят боль сердца. Удивительно, Веся вошла в мою жизнь давно, но контактировали мы мало, тем не менее ее уход меня просто потряс. До последнего обменивались смс-ками. Ей было трудно писать, она была слаба, но всегда реагировала на посланное мною стикерами. Боже, если бы она знала, что мы так горюем.

Татьяна Лесючевская

Odchodzą najlepsi ludzie, za szybko, zbyt szybko,

„Spieszmy się ich kochać”
…ja nie zdążyłam…

Droga Pani Wiesiu, trudno jest używać słów w czasie przeszłym, ponieważ  wciąż żywa jest Pani w mojej pamięci, wciąż żywe są obrazy z Pani udziałem w moim życiu. Tak trudno uświadomić sobie, że już nigdy Pani nie zobaczę, że już nigdy nie porozmawiamy.  Tak po ludzku, wydaje się to bardzo niesprawiedliwe. A ja zawsze chciałam Panią poznać bliżej, dłużej z Panią porozmawiać, wypić bez pośpiechu  kawę w Petersburgu, we Wrocławiu.  Zawsze miałam taką potrzebę, ale wciąż uważałam, że zdążę, że mam czas, że mogę wszystko zaplanować i zorganizować. Tyle o Pani słyszałam, czytałam… tyle osób tak ciepło i zawsze dobrze mówiło o Pani.  Każde spotkanie i rozmowa z Panią pozostawiała we mnie niedosyt i chęć kontynuowania tego spotkania, wymiany myśli, słów i serdeczności, którą była Pani przepełniona. Dla Pani ważne były sprawy ważne i istotne. Widziała Pani więcej i dalej. Była Pani osobą niezwykle uważną, wrażliwą, miłą, ciepłą, elegancką, kobiecą, inteligentną, wykształconą, doświadczoną i …niezwykle skromną! 

Z pełnym profesjonalizmem, zaangażowaniem i pasją przekazywała Pani wiedzę i uczyła języka polskiego w Sanki Petersburgu. Bardzo trudno sobie wyobrazić bez Pani Polonię Petersburską, w kształtowanie której Pani aktywnie uczestniczyła od samego początku. Tyle myśli, tyle emocji kłębi się w głowie, iż nie sposób ubrać tego w składne ramy podsumowania Pani  przebywania wśród nas. To niemożliwe teraz, ale uczyni to czas i życie, uczniowie i ich rodzice, którzy Pani wiele zawdzięczają, ponieważ Pani kształtowała i zmieniała ich życie  kierując się zawsze najwyższymi wartościami i szacunkiem do każdego człowieka. 

Odchodzą najlepsi ludzie, za szybko, zbyt szybko,
„Spieszmy się ich kochać”
…ja nie zdążyłam…

Lucyna Morawska

Nadal nie mogę uwierzyć, że odeszła…

Tyle ciepła, życzliwości, spokoju i mądrości było w naszej Wiesi. Nadal nie mogę uwierzyć, że odeszła… Kiedyś przekazała mi, jak mówiła: „pałeczkę” Małej Polonii. Była jej założycielką, nauczycielką i nawet teraz kontynuowała tę drogę w Polskiej Macierzy Szkolnej. Przekazuję najgłębsze kondolencje dla rodziny i bliskich Wiesławy. Wiesia na zawsze pozostanie w moim sercu i sercach uczniów „Małej Polonii”.

Irena Romanowska

Bądź!

Na uroczystość 70-lecia Urodzin Wiesi w 2018 roku Gazeta Petersburska pisała:

„Pamiętamy o Twoim bardzo aktywnym udziale w organizacji życia polonijnego w Petersburgu i Północno-Zachodnim regionie Rosji. W tym roku również jubileusz 30-lecia! Byłaś w trzyosobowej grupie «odważnych» na rejestracji Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego «Polonia». Założyłaś bardzo liczną «Małą Polonię». Przewodniczyłaś jej ponad 15 lat. Byłaś współzałożycielką filologii polskiej na Uniwersytecie Języków Obcych w Mińsku.

Pamiętamy o Twoim inicjującym wkładzie w tworzenie naszego tytułu, o nieprzespanych nocach nad sprawozdaniami, o poszukiwaniu możliwości zdobywania środków na wydawanie periodyku.

Przeżyliśmy z Tobą piękne lata aktywizacji i tworzenia środowiska polonijnego, nazywanego przez nas dzisiaj «złotym okresem Odrodzenia Polonii nad Newą».

Włożyłaś wiele serca, zdolności organizacyjnych i merytorycznych w nauczanie języka polskiego, w integrację polonijnego środowiska nauczycielskiego. Twoi uczniowie są już  mistrzami mowy polskiej: tłumaczami, znanymi uczonymi. Dzięki Twojemu zaangażowaniu powstaje Polska Macierz Szkolna, której przekazałaś pliki swoich konspektów i podręczników.

Nie tylko przy okazji Jubileuszu, ale tak po prostu, gratulujemy Ci kreatywności, umiejętności pracy z ludźmi, niezawodnego poczucia humoru i bycia wśród nas i dla nas. Jesteś «Nasza», i jak mówią z dumą Polonusi: «Nasza Pani Wiesia»!

Jak zawsze w imieniu Redakcji, obchodzącej w tym roku jubileusz 20-lecia, mówimy: «Bądź!»”

Bądź na zawsze w naszej wdzięcznej pamięci!
Spoczywaj w pokoju!

Styczeń 2021
Przygotowała Teresa Konopielko

Więcej od tego autora

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here

Powiązane

Podcast "Z Polską na Ty"spot_img

Ostatnie wpisy

Rok 2022 – rok polskiego romantyzmu

Romantyzm to szeroki nurt w kulturze, który dał nazwę epoce w historii sztuki i historii literatury trwającej od lat 90. XVIII wieku do lat...

BABCIU, DZIADKU, coś wam dam

BABCIU, DZIADKU, coś wam damJedno serce które mam.A w tym sercu same róże,ŻYJCIE NAM STO LAT, a nawet dłużej!21 i 22 stycznia w Polsce...

Bez względu na porę roku

"Bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia pomocy...

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na newsletter Gazety Petersburskiej