W niedzielę 21 marca w Krakowie zmarł Adam Zagajewski, jeden z najwybitiejszych polskich twórców ostatniego półwiecza. Miał 75 lat.
Urodził we Lwowie w 1945 roku, wychował się w Gliwicach, studiował filozofię i psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Poeta, prozaik, eseista i tłumacz, przedstawiciel Nowej Fali, zaczął publikować swoje utwory już 1967 roku. W roku 1976 został objęty cenzurą za podpisanie „Listu 59”, protestu polskich intelektualistów przeciwko zmianom w konstytucji PRL. W latach 1982–2002 żył we Francji. Był redaktorem „Zeszytów Literackich”. Laureat wielu prestiżowych nagród, m.in. Neustadt International Prize for Literature (2004), Orderu Legii Honorowej (2016) i Literackiej Nagrody Księżniczki Asturii (2017). Finalista Nagrody Literackiej „Nike”, od lat był też wymieniany jako kandydat do literackiej nagrody Nobla.
Przyjmując z ogromnym smutkiem wiadomość o jego odejściu, przypominamy czytelników niektóre wiersze polskiego twórcy.
Wiek XX na emeryturze
Spróbujmy sobie to wyobrazić:
nieco podobny do Tołstoja starzec
przechadza się po polach Pikardii,
gdzie niegdyś śmieszne tanki
nieporadnie pokonywały
drobne wyniosłości terenu.
Odwiedza także miasto
w którym umarł Bruno Schulz
albo siada na brzegu rzeki,
nad mętną wodą Wisły
tam łąka pachnie rozgrzanym
mleczem i łopianem i pamięcią.
Dużo milczy, mało się uśmiecha.
Lekarze zalecają mu usilnie
żeby unikał wzruszeń.
Mówi: jednego się nauczyłem
Jest tylko litość –
dla ludzi, zwierząt, drzew i obrazów,
dla pokonanych i dla zwycięzców
Istnieje tylko litość,
zawsze spóźniona.
Eliza Orzeszkowa w Grodnie
Eliza Orzeszkowa stara kobieta
zakochana w młodszym mężczyźnie,
dość zadowolona, że on jest nieszczęśliwy
i chyba też że mieszka tak daleko –
listy były absolutnie niezbędne.
Jest mądra, ale nie codziennie.
Uważnie śledzi zmiany w polityce Rosji
(Rosja kołysze się po japońskiej katastrofie).
Obserwuje poczynania nowego gubernatora,
który przychylniejszy dla naszej sprawy.
Ojczyzna niedługo się odrodzi,
ona tego nie wie, nie dowie się,
umrze zwyczajną ciężką śmiercią,
za wcześnie, zatopiona w bursztynie
tej obfitej korespondencji.
Jej listy mówią: żyłam.
Lektorat
Mój dziadek prowadził lektorat z niemieckiego
na lwowskim uniwersytecie – o ósmej rano.
Wielu studentów spóźniało się.
Dziadek Karol, zwolennik dyscypliny,
przykręcił do futryny drzwi zasuwkę
i minutę po ósmej sala była hermetycznie zamknięta
A oni spali, spali długo, szczęśliwie,
nie wiedząc że to miasto przestanie istnieć
razem z zasuwką, że wszystko się skończy,
że będą wywózki i egzekucje, i płacz,
i że ta zasuwka stanie się kiedyś
idyllicznym wspomnieniem,
broszką z Herculanum,
skarbem.
Poranek w Vicenzie
Pamięci Josifa Brodskiego i Krzysztofa Kieślowskiego
Słońce było tak delikatne, tak młodziutkie,
że baliśmy się o nie trochę; nieostrożny ruch ręki
mógł je porysować, nawet krzyk – gdyby ktoś chciał
krzyknąć – zagrażał mu; tylko rozpędzonym jaskółkom
o skrzydłach jakby odlanych z żeliwa, twardych,
wolno było gwizdać głośno, ponieważ one spędziły krótkie,
pełne niepokoju dzieciństwo w glinianych gniazdach,
razem z rodzeństwem, małymi szalonymi planetami,
czarnymi jak leśne jagody.
W małej kawiarni niewyspany garson – pod jego oczami
zebrały się ostatnie cienie nocy – szukał drobnych
w przepaścistej kieszeni, a kawa pachniała solennością
farby drukarskiej, słodyczą i Arabią. Błękit nieba
obiecywał długie popołudnie, niekończący się dzień.
Patrzyłem na ciebie tak, jakbym widział cię po raz pierwszy.
I nawet kolumny Palladia, wydawało się,
dopiero się narodziły, wynurzyły się z fal świtu
tak jak twoja starsza koleżanka, Wenus.
Zaczynać od nowa, liczyć straty, liczyć poległych,
zaczynać nowy dzień, mimo że was już nie ma, ciebie,
którego dwukrotnie pochowaliśmy i opłakaliśmy dwukrotnie,
– żyłeś dwa razy mocniej niż inni, na dwóch kontynentach,
w dwu językach, na jawie i w wyobraźni – i ciebie o ostrej twarzy
i o spojrzeniu, które powiększało przedmioty i serca (zawsze za małe).
Nie ma was i dlatego będziemy teraz wiedli podwójne życie,
jednocześnie w świetle i w cieniu, w jaskrawym słońcu dnia
i w chłodzie kamiennych korytarzy, w żałobie i w radości.
W pierwszej osobie liczby mnogiej
Julianowi Kornhauserowi
Nosimy używane słowa, wzniosłość i rozpacz
zjedzone przez cudze usta
chodzimy po zapadniach cudzego przerażenia
w encyklopedii odkrywamy starość
wieczorem udajemy, że wybucha wojna,
rozmawiamy z Baczyńskim,
pakujemy się w pośpiechu
przypominamy sobie dawnych poetów,
wychodzimy na dworzec, potępiamy faszyzm,
po czym triumfalnie,
w przedziale pierwszej klasy,
w pierwszej osobie liczby mnogiej,
dajemy wyraz naszej przenikliwości,
tak jakbyśmy nie zostali obdarzeni,
absolutnym słuchem milczenia.
Komunikaty, 1972
Źródła: https://www.zeszytyliterackie.pl/, https://poezja.org/
Zdjęcie w tle: Zeszyty Literackie
Wybór tekstów w tłumaczeniu na rosyjski:
https://magazines.gorky.media/zvezda/2009/10/stihi-1598.html
https://magazines.gorky.media/authors/z/adam-zagaevskij
http://www.inostranka.ru/data/documents/2019-01-Zagajewski.pdf