Są w Petersburgu dni cięższe. A zimą jest ich więcej. Dni, kiedy tłok w metro dolega bardziej, rozjechane trawniki bolą silniej a słońca brakuje niezwykle. Ale są i takie momenty, kiedy do głowy nieśmiało puka myśl, że jednak ten Petersburg to fajne miasto. Miałem tak dwa razy w ostatnim tygodniu: kiedy stanąłem sobie pod udekorowanym Domem Książki i spojrzałem raz na sobór Zbawiciela na Krwi i dwa na choinkę przed soborem kazańskim. A drugi moment był wczoraj na koncercie Sunsay’a.
Czemu domówka? – zapytacie. Andriej Zaporożec (z wykształcenia lekarz pediatra, z pochodzenia Ukrainiec) to wszak gwiazda nielicha, najpierw sukcesy osiągał z 5nizz’ą teraz we własnym projekcie Sunsay. Nie jest to punkowy zespół znany piętnastu osobom. A jednak koncert jego był właśnie w klimacie domówki – czy może bardziej precyzyjnie – kwartirnika. Kwartirnik to koncert ze wszech miar wyjątkowy. Jak nazwa wskazuje rzecz dzieje się w mieszkaniu. Taka forma wystąpień była popularna w końcu lat 80., stanowiąc wówczas dla wielu „zakazanych” artystów jedyną możliwość koncertowania. A ówczesny Petersburg, zwany Leningradem, celował w organizacji takich eventów (zdarzeń). Związek Radziecki się skończył, zakazanych artystów jest mniej (co nie znaczy, że ich nie ma), ale kwartirniki zostały jako koncerty ekskluzywne i niezwyczajne.
Mówi się, że kwartirnik sprawdza artystę. Tu liczy się charyzma, kontakt z publiką – żaden komercyjny wytwór tu nie przejdzie. Ale prawdziwy artysta porwie tłumy – nawet jeśli te będą liczyć 40 a nie tysiące osób. Wczorajszy koncert by półkwartirnikiem – nie odbywał się w mieszkaniu ale w studiu fotograficznym.
Wszystko inne było natomiast takie, jak być powinno – było duszno, bo tłum i ścisk, nagłośnienia brak (poza piecem gitarowym), rozmowy z publicznością, przechodzenie przez „scenę” do toalety, wspólne śpiewanie i atmosfera wydarzenia wyjątkowego. I był to też sprawdzian dla Sunsay’a. A Sunsay jako muzyk zdał egzamin.
Patrzcie sami:
http://www.youtube.com/watch?v=nklQRJKAKBg
I jeszcze dwie ciekawostki:
1. W instrumentarium zespołu poza gitarą, basem, klarnetem, fletami i dudami (!) był też theremin. Poczytać możecie o nim tu, a zobaczyć po lewej stronie:
2. Andriej jest Ukraińcem, pojawił się też subtelnie temat sytuacji w jego kraju. A wiedzieć Wam trzeba, że w Piterze ocena tej sytuacji jest oczywiście inna niż w Polsce – znaczy ci, co chcą do Unii to nie są „cacy”, tylko raczej „fuj”. Jakie Sunsay ma zdanie, tego nie wiem – powiedział tylko, że to ważny czas i że wolność zaczyna się od tego, że trzeba ją najpierw mieć w sobie. Moim zdaniem zgrabnie wybrnął 🙂
Tak jak wysłanniczka tłumu dziękowała muzykom tak i ja dziękuję za wyborny wieczór. Kolęd nie było, ale i tak było dobrze.
Tekst opublikowany również na blogu petersburski.com
Foto: Velissa Zamskaya