Barbara Borys-Damięcka – reżyser teatralny i telewizyjny, senator VII kadencji
W 1958 r. ukończyła studia na Wydziale Organizacji Produkcji i Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi. Uzyskała tytuły kierownika produkcji filmowej i reżysera.
Współpracowała jako asystentka przy realizacji kilku filmów reżyserowanych przez Andrzeja Munka. W latach 1958-1996 pracowała w Telewizji Polskiej. Była asystentką reżysera, reżyserem, dyrektorem Działu Realizacji Telewizyjnej, wiceprezesem TVP, szefem Zespołu TVP oraz doradcą Zarządu TVP. Od 1997 r. jest dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Syrena w Warszawie.
Wyreżyserowała i zrealizowała ponad 200 spektakli Teatru Telewizji. Współpracowała z najwybitniejszymi aktorami, scenografami i kompozytorami. Była pomysłodawcą uruchomienia i wprowadzenia do satelitarnej sieci nadawczej Telewizji Polonia. Otrzymała wiele nagród, wyróżnień i odznaczeń.
Jest prezesem Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów w Polsce. Współpracuje z Polską Akcją Humanitarną i Fundacją „Zdążyć z pomocą”.
W wyborach parlamentarnych w 2007 startowała do Senatu w okręgu warszawskim z ramienia Platformy Obywatelskiej, uzyskała mandat, zdobywając największą liczbę głosów w Polsce – 605 972. W wyborach parlamentarnych w 2011 roku ponownie została kandydatką do Senatu w okręgu wyborczym nr 44.
— Jak zaczęła się Pani przygoda z teatrem, filmem i telewizją?
BB-D: Od miłości do teatru. Jako bardzo młoda osoba zetknęłam się z Teatrem Współczesnym w Warszawie. Zafascynowało mnie w nim to, że w ograniczonej przestrzeni, jaką jest widownia i scena, można zapomnieć o tym, że jesteśmy w konkretnym miejscu, i przeżyć wydarzenia, które dzieją się na scenie, które są grane przez aktorów. To doświadczenie zdecydowało o tym, że wybrałam studia w Państwowej Szkole Filmowej w Łodzi. Kiedy kończyłam studia coraz więcej mówiło się o telewizji, która zaczynała wchodzić w nasze życie. Zainteresowałam się nią, ponieważ chciałam robić spektakle telewizyjne dla Teatru Telewizji. W 1958 roku rozpoczęłam pracę w TVP. Przez ponad czterdzieści lat pracy w telewizji wyreżyserowałam około 200 spektakli.
— Dlaczego właśnie spektakle telewizyjne?
BB-D: Spektakl telewizyjny jest pośrednią formą, znajduje się pomiędzy teatrem a kinem. Teatry Telewizji realizowane są w studiu i w tym sensie są bliskie teatru. Często jednak realizacje te są wzbogacane „dokrętkami”, które kręci się w plenerze. Całe przedsięwzięcie zależy od techniki filmowej. Na początku robiło się teatry przy użyciu trzech kamer. Spektakl telewizyjny był emitowany na żywo. Osoba realizująca go wybierała odpowiednie ujęcia, tworząc właściwą dramaturgię. Do dyspozycji były szerokie plany i zbliżenia i to wszystko. W filmie jest montaż, w teatrze telewizji na początku lat 60tych realizacja odbywała się „na żywo”.
— Ponad dwieście spektakli to duży dorobek. Czy jest jakiś projekt który wydaje się Pani najważniejszy, najbardziej udany ?BB-D: Dzisiaj z perspektywy tych wielu lat, trudno mi powiedzieć… bo takich projektów było szereg. Ważny był dla mnie i do dzisiaj o tym myślę – debiut. A zaczynałam z bardzo wysokiej półki, bo od pracy przy realizacji Kabaretu Starszych Panów. Miałam to szczęście, że mogłam pracować z Jerzym Wasowskim i Jeremim Przyborą czyli ojcami, twórcami Kabaretu. Tam zaczynałam jako asystent reżysera, a potem ten Kabaret reżyserowałam sama. To jeden z ważnych punktów w moim życiu. Wtedy też miałam okazję pracować z wybitnymi aktorami – Kaliną Jędrusik, Michnikowskim, Gołasem, Kobuszewskim – czołówką ówczesnych artystów. Pracowałam również przy realizacji spektakli kryminalnych – popularnych „Kobr”. Drugim ważnym momentem była współpraca z Kubą Morgensternem. Zrobiłam z nim sześć odcinków „Stawki większej niż życie”( z wielką rolą Stanisława Mikulskiego jako Klossa), z którego potem powstał serial. Film z dużym powodzeniem objechał prawie całą Europę.
Zanim powstał serial, robiliśmy wszystko w studio. W każdy czwartek cała Polska zamierała w bezruchu, żeby usiąść przed telewizorem i oglądać kolejne odcinki. To była bardzo męcząca praca, ponieważ było trzech reżyserów: Kuba Morgenstern, Andrzej Konic i ja. Reżyserowanie tych spektakli było dla mnie bardzo dużym przeżyciem. W każdym odcinku dochodziły nowe role. Widzowie zadecydowali o tym żeby powstał serial. Wtedy wyłączyłam się, bo w tych czasach filmy robiło się strasznie długo. A ja preferowałam Teatr Telewizji, gdzie mogłam pracować z największymi reżyserami polskimi: z Aleksandrem Bardinim, Zygmuntem Hübnerem, Janem Swiderskim, Andrzejem Łapickim. To byli ludzie teatru, którzy brali na siebie znaczną część przygotowania spektaklu, a przede wszystkim próby. Natomiast ja jako reżyser telewizyjny potem to wszystko przekładałam, poprzez kamery, na język telewizyjny. Mogę także powiedzieć, że pod moimi skrzydłami w telewizji debiutował np. Andrzej Wajda, z którym znaliśmy się ze Szkoły Filmowej z Łodzi.
Wielu reżyserów teatralnych czy filmowych, w pewnym sensie, wprowadzałam do telewizji. To byli moi koledzy z filmu. Przy mnie czuli się bezpieczni, zaczynali rozumieć na czym polega praca z trzema lub czterema kamerami, jak wybierać ujęcia i jak montować. Mieli problem ze śledzeniem obrazu z każdej kamery, a i nie mogli nadążyć za tym, co ukaże się na ekranie. To dosyć trudna technika do opanowania. Można porównać ją do prowadzenie samochodu. W pewnym momencie można jednak równocześnie zwracać uwagę na różne drobiazgi.
— Po latach, powróciła Pani jednak do teatru.
BB-D: Doszłam do wniosku, że pracowałam w telewizji jako reżyser, jako twórca , ale też przez cztery lata byłam szefem telewizji, zarządzałam nią w Polsce, – w zasadzie zrobiłam wszystko co można było zrobić, i już niczego interesującego tu dla mnie nie było – nic więcej zrobić nie mogłam. Takim ukoronowaniem mojej pracy była Telewizja Polonia. Byłam jej pomysłodawczynią, zainicjowałam jej działalność, udało mi się uruchomić ją bez żadnych środków finansowych. Zwróciłam się tylko do ludzi dobrej woli, żeby zaangażowali się. Urządziliśmy więc studio no i dalej jakoś się potoczyło. Potem przekazałam to innym.
Wtedy odezwało się to, od czego zaczęłam. Postanowiłam wrócić do teatru, ale tylko na 2-3 lata, zostałam na 13. Potem przyszedł czas na politykę. Zaczęłam działać na rzecz kultury. W 2007 roku wystartowałam z ramienia Platformy Obywatelskiej w wyborach do senatu. Otrzymałam najlepszy wynik i zostałam senatorem. Więc znów byłam osobą, która musi wziąć na siebie strasznie dużo zobowiązań, aby sprostać, oczekiwaniom tym, którzy oddali na mnie głosy, a znali mnie z Teatru Telewizji, z mojej pracy w telewizji i teatrze, ale też z moich społecznych wszystkich prac –w różnych organizacjach społecznych, w których byłam i jestem zaangażowana. Stwierdziłam także, że w Senacie muszę w dalszym ciągu zająć się Polakami mieszkającymi za granicą. I dlatego pracuję w Komisji Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, i w Komisji Kultury i Środków Przekazu. Tym niemniej jest bardzo dużo takich spraw, gdzie jako senator, który otrzymał duży kredyt zaufania od ludzi, staram się załatwić.
— Jak ocenia Pani obecną sytuację z w polskim środowisku za granicą?
BB-D:Wśród Polonii… w środowiskach polonijnych?
— Tak.
BB-D: Środowiska polonijne na Wschodzie, i na Zachodzie oceniam jednakowo. Oczywiście staramy się pomagać im finansowo, ale nie tylko. Zwracamy uwagę na angażowanie młodszych pokoleń Polaków do wspólnej pracy na rzecz środowiska polskiego. Tu (w Rosji) obserwuję ten sam problem – wydaję mi się że starsze pokolenia czy ludzie z wcześniejszej emigracji czasami separują się od młodych. Otworzyliśmy się na Unię Europejską, wiele krajów jest członkami Unii Europejskiej, więc jest łatwiej współdziałać, ale mamy też jeszcze dużo krajów, które nie należą do Unii Europejskiej. Myślę, że wiele zależy od samych środowisk polonijnych, a zdarza się czasami, że troszkę za bardzo są ze sobą skłócone i nie mogą porozumieć się. Brakuje im energii do działania. Ale trzeba powiedzieć, że bardzo dużo środowisk polonijnych ma bardzo cenne inicjatywy, chociażby włączenie się na przykład w obchody rocznicy urodzin Szopena, roku Miłosza, czy obchody roku Marii Skłodowskiej-Curie. Obserwuję zaangażowanie Polaków w tego typu przedsięwzięcia. Wydaje mi się, że ważna jest także edukacja za granicą. Problemy edukacyjne są wszędzie, mamy problemy ze szkołami polskimi czy z nauką języka polskiego, wiele zależy od władz danego kraju. To jest dla nas też, dla naszej Komisji, bardzo poważny problem. Szczególnym przykładem jest tu Litwa. Te problemy można rozwiązać, ale potrzebna jest pomoc ze strony Ministerstwa Edukacji, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i nasza z Senatu. Nie mówię tylko o materialnej pomocy, na przykład Polacy we Włoszech narzekali, że nie mają polskich bibliotek, więc udało mi się namówić polskich wydawców, żeby książki które wydają przekazali nieodpłatnie różnym organizacjom polskim. W ten sposób na przykład powstały trzy biblioteki w Mediolanie, w Reggio Calabria, i jeszcze w innych regionach. Czy na przykład bardzo pomagamy polskiemu teatrowi w Moskwie. Teatrom polskojęzycznym na Białorusi, na Litwie, w Kanadzie przekazujemy kostiumy ze spektakli teatrów w Polsce, które zeszły z afiszy. Wysyłamy je, a one zawsze mogą sie przydać. Naprawdę dużo myślimy o naszych Polakach mieszkających wszędzie na świecie. Ale czasami są trudne okoliczności, niezależne od nas, np. nie rozwiążemy problemów Polaków w Kazachstanie czy na Syberii, którzy chcą wrócić do Polski ,dopóki ustawa o repatriacji nie nabierze właściwego brzmienia. Nie zawsze mamy wpływ na nie wszędzie dobrze funkcjonującą Kartę Polaka.
— A co myśli Pani o perspektywach polsko-rosyjskiej współpracy kulturalnej?
BB-D:Ta współpraca zawsze była bez względu na to, jakie były relacje polityczne, raz lepsze, raz gorsze, ale współpraca i wymiana kulturalna zawsze jednak istniała. Zainteresowanie kulturą, zarówno w jednym narodzie, jak i w drugim są bardzo duże. I zarówno Polska jak i Rosja to kraje, w których kocha się teatr, operę, różnego rodzaju zespoły ludowe, takie jak np. nasz Śląsk czy Mazowsze. Myślę, że grunt do dobrej wymiany kulturalnej jest coraz lepszy,
świadczy o tym chociażby ten festiwal filmowy. Już po raz dwudziesty można na nim oglądać najnowsze polskie produkcje, niektóre z nich to pokazy przedpremierowe. Wielu aktorów polskich gra w filmach rosyjskich i odwrotnie. Hoffman wielokrotnie angażował rosyjskich aktorów. Jeżeli chodzi o pisane tygodniki czy dzienniki, tu sytuacja jest troszkę słabsza. Wymianie kulturalnej służy niewątpliwie internet. Często na facebook’u pojawiają się gazety czy tygodniki. Oceniam pozytywnie tę wymianę i wszelkie działania z nią związane.
— Jakie są Pani wrażenia z Sankt Petersburga?
BB-D: Rewelacyjne miasto. W pierwszej kolejności obejrzałam film dokumentalny o Obronie Leningradu. Kolosalne wrażenie zrobiło na mnie, jak mieszkańcy walczyli o swoje miasto, ile ludzi poświęciło swoje życie. Dotychczas znałam Petersburg ze zdjęć, z różnych reportaży. To jednak zupełnie coś innego być tu i oglądać wszystko własnymi oczami. Rzeczywiście robi niesamowite wrażenie, przede wszystkim tą dużą ilością pomników wielkiej kultury i wielkiej państwowości.
— D: Dziękuję.
Opracowala Beata Zielewska-Rudnicka
Rozmawiala Katarzyna Piereżogina