Jeden z największych żyjących polskich inscenizatorów. Reżyser, aktor, dyrektor teatru. Urodził się w 1924 roku we Lwowie. Debiutował w 1945 roku w rzeszowskim teatrze im. Wandy Siemaszkowej rolą Wacława w „Zemście” Aleksandra Fredry. Zapisał się w historii teatru polskiego takimi premierami jak „Wesele”, „Zbrodnia i kara” i „Wyzwolenie” w Teatrze Powszechnym, „Balladyna” i „Dziady” w Narodowym oraz „Ksiądz Marek” w Dramatycznym. W Teatrze Telewizji realizował programowo klasyków wielkiej literatury
europejskiej m.in. Moliera, Szekspira, Dostojewskiego, Czechowowa, Twaina, Elliota, Sartre’a, a także klasykę narodową od Mickiewicza po Mrożka. Na dorobek artysty składają się też role filmowe (m.in. „Zuzanna i chłopcy”, „Spóźnieni przechodnie”) i teatralne, m.in. Hamlet, Don Juan, Prospero w „Burzy”, Tytus w „Berenice”. Jest samoukiem. Nie ukończył, czego żałuje, żadnej z artystycznych uczelni. „Na uniwersytetach bywałem wykładowcą, ale nigdy studentem. A uniwersytet człowiekowi jest potrzebny. Student najpierw dowiaduje się na wykładzie, o czym jest „Balladyna”, a później tak ją czyta, żeby mu się wszystko zgadzało z tym, co mówił profesor. Ja byłem sam” – mówi reżyser. To właśnie „Balladyna”, którą w 1974 roku przygotował Hanuszkiewicz na potrzeby Teatru Narodowego, weszła do historii polskiego teatru. Reżyser zaskoczył widzów oryginalnymi, jak na tamte czasy, efektami, m.in. wsadził Goplanę na japoński motocykl Honda. Za najważniejsze spektakle w swej karierze reżyserskiej sam Hanuszkiewicz uważa jednak „Norwida” i „Wesele” w Teatrze Narodowym. Swoimi przedstawieniami wywoływał skrajne opinie widzów i krytyki. Recenzenci pisali o nim: „Wymóżdżacz polskiego teatru”, „niszczyciel kultury polskiej”, bywało że apelowali o zdejmowanie jego spektakli z afiszy. Jednocześnie praca Hanuszkiewicza spotyka się z uznaniem wielu znaczących osobistości świata kultury. „Pan buduje przedstawienie jak symfonię” – powiedział Hanuszkiewiczowi Witold Lutosławski.