Pierwszy pobyt Pana Ambasadora w Sankt Petersburgu, pierwsze spotkanie z petersburskimi Polakami i z Gazetą Petersburską są okazją do zadania kilku pytań związanych nie tylko z prezydencją Polski w Unii Europejskiej. — Istotnie, rozmowa na temat na prezydencji będzie miała sens dopiero w maju lub czerwcu, kiedy oficjalnie zostaną ogłoszone jej priorytety. Co prawda, zaczęliśmy przygotowywać się do niej znacznie wcześniej, jednak realia wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego zmieniły sytuację. Poczynając od stycznia 2010 roku prezydencje narodowe mają inny charakter i nie odgrywają już tak istotnej roli jak w przeszłości. Pomimo, iż pierwotnie przygotowywaliśmy się do przedlizbońskiego wariantu przewodnictwa — z szerokim zakresem priorytetów i kompetencji — ostatecznie okazało się, że będziemy działać w zupełnie innych warunkach prawnych, a ponadto przyjdzie nam zmierzyć z problemami, których nikt wcześniej nie przewidywał, np. kryzysem strefy euro…
Rolnictwem, drożyzną, Północną Afryką…
— Z tym też, choć jeśli chodzi o politykę zagraniczną Unii, to aktualnie wszystkie kompetencje w tym zakresie posiada Komisja Europejska, a przede wszystkim wysoki przedstawiciel UE do spraw wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Państwa członkowskie sprawujące prezydencję mają bardzo ograniczone możliwości, co było widać na przykładzie Hiszpanii, Belgii, a obecnie także Węgier. O faktycznym kształcie spraw zewnętrznych Unii decyduje natomiast Komisja Europejska.
W ubiegłym roku Gazeta Petersburska jako jedyne czasopismo z Rosji i oczywiście z Sankt Petersburga uczestniczyła w XX Forum Ekonomicznym w Krynicy. Jeden z dziennikarzy powiedział, że polska prezydencja nie będzie nic znaczyć, tak jak to jest w przypadku przebiegających.
— Już częściowo przedstawiłem przyczyny takiego stanu rzeczy. W porównaniu z okresem sprzed 1,5 roku obecny sposób realizacji prezydencji bardzo się różni. Do 2009 roku państwo przewodniczące Unii mogło wywierać bardzo silny wpływ na oblicze polityki UE, natomiast od stycznia 2010 roku znacząco wzmocniona została rola organów wspólnotowych poprzez ustanowienie stanowiska wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, które objęła pani C. Ashton. W praktyce oznacza to, iż będziemy mieli znacznie mniejsze możliwości działania niż początkowo sądziliśmy lecz nie jest to równoznaczne z przyjęciem przez nasz kraj nieco „lekceważącego” podejścia do prezydencji. Podobnie jak Hiszpanie i Belgowie zamierzamy wykorzystać ten okres do zademonstrowania swoich priorytetów, jak również do promocji własnego kraju. W przypadku Polski — członka Unii od 2004 roku — przewodnictwo stanie się również okazją do dokonania bilansu naszych dokonań na przestrzeni ostatnich 6-7 lat. Liczę, że ten aspekt będzie elementem działań RP również w odniesieniu do Rosji. Wybraliśmy dziesięć światowych stolic ważnych dla prezydencji polskiej, w których prezentowane będą ważne przedsięwzięcia kulturalne: koncerty, spektakle, konferencje, wystawy…
Rozpoczęliśmy w marcu tego roku w Moskwie w postaci polskiej ofensywy teatralnej?
— Nie, skądże. Silniejsza obecność polskiego teatru ma bezpośredni związek z moskiewskim festiwalem „Złota Maska”. Przedsięwzięcia kulturalne związane ze zbliżającą się prezydencją zamierzamy rozpocząć natomiast od września 2011 roku, ponieważ lipiec i sierpień są w tym zakresie tzw. miesiącami „martwymi”. Jeśli chodzi o Moskwę, wstępny program prezydencji obejmuje ponad 30 pozycji. Biorąc pod uwagę, że mówimy de facto o trzech-czterech miesiącach, to praktycznie co tydzień, a może nawet co kilka dni, będzie miało miejsce polskie wydarzenie kulturalne.
A stolica kulturalna Rosji?
— W odniesieniu do wszystkich krajów została przyjęta zasada, że imprezy będą się odbywać wyłącznie w stolicach. Dlatego w przypadku Rosji imprezami prezydencji zostanie objęta niestety jedynie Moskwa.
Wymiar Wschodni?
— Jest to polsko-szwedzka inicjatywa, która została zatwierdzona przez Unię Europejską i w tym momencie stanowi projekt unijny, realizowany zarówno przez Komisję Europejską, jak i państwa członkowskie. Partnerstwo Wschodnie adresowane jest do sześciu krajów Europy Wschodniej — Azerbejdżanu, Armenii, Gruzji, Ukrainy, Mołdowy, Białorusi. Ich stopień zaangażowania w tę inicjatywę nie jest jednak identyczny. Na Białorusi program faktycznie nie funkcjonuje, kraj ten jest jego potencjalnym partnerem. Jeśli chodzi o inne państwa, to uczestniczą one w Partnerstwie w takim zakresie, jaki uważają za interesujący i w jakim to jest możliwe. Istota programu polega na tym, że pozwala on kształtować stosunki danego kraju z Unią Europejską, realizować pewne projekty oraz wdrażać zmiany i reformy niezależnie od tempa analogicznego procesu w innych krajach. Generalnie rzecz biorąc, przez długi czas Unia Europejska zakładała, że ma sąsiadów, ale nie różnicowała, dla przykładu Tunezji i Ukrainy, Algierii i Mołdowy. A przecież sąsiedztwo wschodnie i południowe rożni się pod bardzo wieloma względami. Kiedy powyższe odmienności zostały uznane, następnym krokiem stało się przyjęcie zasad umożliwiających krajom sąsiadującym z UE indywidualny rozwój stosunków z Brukselą, w taki sposób, by ten, kto realizuje reformy szybciej i widzi swoją szansę w rozwoju stosunków z Unią Europejską nie był ograniczany przez te państwa, które mają inne priorytety lub też nie są w stanie realizować bardziej ambitnej polityki. Powyższy program jest w tej chwili realizowany. Szczyt Partnerstwa Wschodniego planowany jest na październik bieżącego roku w Polsce i zostanie podczas niego dokonane wstępne podsumowanie dwóch lat jego funkcjonowania.
Mamy trio prezydenckie, jaka będzie rola Danii i Cypru w prezydencji?
— Od wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego trio pełni już w zasadzie niewielką rolę. (Traktat Lizboński (oficj. Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską; w wersji roboczej określany jako traktat reformujący) — umowa międzynarodowa zakładająca m.in. reformę instytucji Unii Europejskiej, podpisana 13 grudnia 2007 roku w Lizbonie i ratyfikowany przez Polskę w października 2009 red.). Przyglądając sie obecnemu trio Hiszpanii, Belgii i Węgier, widać, że to nie ma ono wielkiego znaczenia praktycznego. W zasadzie tylko w przypadku, gdy państwo sprawujące prezydencję nie ma swojego przedstawicielstwa zdarza się, że ktoś z trio go zastępuje, ale nie jest to regułą.
Udzielił Pan obszernego wywiadu przedstawicielowi prasy rosyjskiej, w którym zawarte są pytania nurtujące Rosjan i Polaków zamieszkałych w tym kraju (patrz: strona internetowa Ambasady RP w Moskwie – red.). Przyjechał Pan Ambasador do miasta, o którym Dyrektor Ermitażu Michał Piotrowski powiedział, że Petersburg jest największym polskim miastem w Rosji. Jak w Pana ocenie, jeśli zdążył Pan poznać, jest tak?
— Nie wiedząc o tym, co mówił dyrektor Ermitażu o Petersburgu, zarówno wczoraj jak i dzisiaj wspominałem moim rozmówcom, że spośród wszystkich miast rosyjskich Petersburg, z całą pewnością, jest miastem najbliższym Polakom i najbliższym polskiemu sercu, bo polska obecność datuje się aż od XVIII wieku i nie zawsze miało to związek z jakimiś dramatycznymi wydarzeniami. Wielu Polaków mieszkało tu, pracowało, uczyło się, robiło kariery, a wspólnota polska w Petersburgu w latach pierwszej wojny światowej liczyła kilkadziesiąt tysięcy osób i było w tym gronie bardzo wiele wybitnych postaci, które poźniej odegrały istotną rolę w polskim życiu politycznym i kulturalnym. Petersburg dzierży więc bezsprzecznie palmę pierwszeństwa.
Prasa polonijna w Rosji, czy zdążył już Pan ją poznać?
— Z wyjątkiem jednego czy drugiego wydawnictwa jeszcze nie. Jeśli chodzi o rosyjskie regiony do tej pory odwiedziłem Kaliningrad i Wielki Nowogród, Petersburg jest trzecim miastem, które miałem okazję bliżej poznać. Mam dość ograniczony przegląd jeśli chodzi o zawartość prasy polonijnej, a także regionalnej. Jesteśmy natomiast zainteresowani, by o prezydencji polskiej pisano nie tylko w Moskwie — ze względu na ilość odbywających się tam imprez — lecz by priorytety naszego przewodnictwa, które zostaną określone wiosną, znalazły również szersze odbicie, w tym i w prasie polonijnej.
Czy wybiera sie Pan do Rzymu na uroczystości beatyfikacji naszego Rodaka Jana Pawła II?
— Jestem akredytowany w Moskwie, wiec zostaję tutaj.
Wspólnota polska w Rosji w jakiś sposób już się przygotowuje do wyjazdu. Robią to indywidulanie i zbiorowo. Czy Ambasada w tym pomaga?
— Organizacja wyjazdu do Rzymu zależy od samych środowisk polonijnych. Jeśli będzie taka wola Polacy mieszkający w Rosji mogą udać się na uroczystości beatyfikacyjne indywidualnie lub zbiorowo. Nie możemy niczego nakazywać, ani tym bardziej wprowadzać jakichkolwiek ograniczeń, z tego względu ani Ambasada ani konsulaty nie będą angażować się w czynności organizacyjne.
Na wczorajszej uroczystości (24 luty) zamknięcia Roku Chopinowskiego w Rosji w Sali Konserwatorium Petersburskiego, Pan Ambasador pięknie przemawiał po rosyjsku. Jeden z widzów spytał mnie, czy przypadkiem nie jest Pan urodzony w Rosji?
— Języka rosyjskiego nauczyłem się w szkole, a tak naprawdę w liceum. Miałem bardzo dobrą nauczycielkę, znakomicie mówiącą po rosyjsku — panią Wandę Żytkiewicz. Była bardzo surowa. Jeśli ktoś miał ocenę między trójką a czwórką, oznaczało, że jest bardzo dobrym uczniem. A ja oscylowałem akurat w tym przedziale.
Panie Ambasadorze, po otrzymaniu informacji o mianowaniu Pana na stanowisko Ambasadora w FR jaka była pierwsza myśl? Czy oprócz realizacji założeń polskiej polityki zagranicznej a jest Pan doświadczonym dyplomatą (praca w Moskwie, Kijowie i w Rumunii) ma Pan czas na realizację własnych zainteresowań?
— Nie jest tak, że mam tutaj pole do akcentowania własnych upodobań. Oczywiście w pracy każdego dyplomaty jest jakiś rys indywidualny, natomiast moim podstawowym zadaniem jest dbałość o polskie interesy, o polskie dobro, o rozwój stosunków pomiędzy RP i krajem, w którym pracuję. To co robimy zawsze ma bezpośredni związek z aktualnymi możliwościami, które nam daje teraźniejszość i historia — są bowiem momenty, kiedy można zrobić więcej lub mniej. Ważne jest, aby zawsze próbować, zawsze dążyć do tego, by wykorzystać do maksimum potencjał tkwiący we wszystkich dziedzinach.
Czy może je Pan wymienić?
— Dobrze byłoby gdyby się udało zamknąć pewien rozdział związany z tematyką historyczną. Należy przez to rozumieć odtajnienie całej dokumentacji katyńskiej. Do tej pory przekazano nam 137 tomów sprawy, kilkadziesiąt kolejnych jest w tej chwili w trakcie odtajniania. Mam nadzieję, że ten proces niebawem dobiegnie końca. W perspektywie mamy powołanie do życia Centrum Dialogu i Porozumienia Polsko-Rosyjskiego, właściwie dwóch centrów.
Nie zostały jeszcze powołane?
— Jeszcze nie, w Polsce odpowiednia ustawa w tej sprawie została przyjęta przez Sejm, w Rosji są czynione przygotowania organizacyjne i prawne do powołania takiego Centrum na mocy dekretu prezydenta FR. Gdyby udało się — co jest jednym z moich priorytetów — przejść od tematyki archiwalnej do współpracy na poziomie centrów oraz przełożyć to na bardziej aktywną wymianę młodzieżową, byłoby bardzo dobrze. Niezwykle ważną kwestią jest też rozwój współpracy gospodarczej. To jeden z podstawowych sposobów kontaktowania się społeczeństw na świecie. W przypadku Polski i Rosji istniejący w tej sferze bardzo duży potencjał nie jest niestety w pełni wykorzystany.
Nasi czytelnicy w większości nie rozumieją niektórych postaw polskich związanych z ”mgielnymi spiskowymi teoriami” po smoleńskiej tragedii. Tym bardziej, że stosy składanych kwiatów przed Konsulatem Generalnym RP czy Domem Polskim, czy szczere wyrazy współczucia i bólu towarzyszyły i nadal są żywe nie tylko wśród polonusów ale również i Rosjan.
— Dla stanowiska władz polskich podstawowe znaczenie ma praca komisji pod przewodnictwem ministra spraw wewnętrznych i administracji J.Millera. Jej raport będzie punktem wyjścia do oceny tego, co się stało. Nie należy czynić uogólnień na podstawie niektórych agresywnych wypowiedzi medialnych. Z drugiej strony uważam, że od otwarcia, które dokonało się w stosunkach polsko-rosyjskich w ubiegłym roku nie ma odwrotu. Dostrzegam to na wielu przykładach. Widzę studentów przyjeżdżających uczyć się języka rosyjskiego, często za własne pieniadze. Obserwuję również dążenie do nawiązania współpracy czy też wymiany młodzieżowej pomiędzy miastami i regionami RP i FR. W mojej opinii, powyższe tendencje są najlepszym wskaźnikiem nastrojów w Polsce i w Rosji. Gorące dyskusje w radiu czy przed kamerami telewizyjnymi są zjawiskiem przejściowym. Należy natomiast zwracać uwagę na to, co się dzieje w rzeczywistości.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Redaktor Naczelna Teresa Konopielko